Serial Przeklęta [RECENZJA] – Magna Masuria

Dałem się podejść reklamie, która uwiodła mnie ciekawym podejściem do nowego serialu netflixa. Dawno nie widziałem żadnego ciekawego serialu w klimatach fantasy. Pomyślałem przed oglądaniem, że koncepcja legend arturiańskich zamieszczona w tym serialu może być bardzo ciekawa. Twórcy serialu – Tom Wheeler i Frank Miller – postanowili skupić się na postaci Nimue (Katherine Langford), znanej z legendy o królu Arturze, jako Pani Jeziora.

Historia, w dużym skrócie, opowiada o tym, kim była Nimue zanim została Panią Jeziora i co działo się w Anglii zanim tron objął legendarny król Arthur. Brzmi ciekawie, jednak dobór aktorów i netflixowe podejście do seriali sprawia, że nie można wczuć się do końca w klimat, jaki jest nam zaproponowany. Devon Terrel, grający w serialu Artura, w ogóle nie pasuje do odgrywanej postaci. Nie chodzi tu już o kolor skóry, ale wygląda jakby niezbyt wczuł się w odgrywaną rolę. Wygląda to źle, a ta postać ma wiele potencjału.

Najciekawiej w serialu zagrali Gustaf Skarsgård (znany z serialu „Wikingowie”, jako Floki) oraz Peter Mullan (znany z serialu „Ozak”). Pierwszy z aktorów wcielił się w Merilna i widać było podobieństwa do granego w serialu „Wikingowie” Flokiego. Te same szaleństwo w oczach, ruchy, zachowanie. Postać ciekawa, wielowektorowa, widać rozwój tej postaci na przestrzeni całego sezonu. Peter Mullan wcielił się w fanatyka religijnego, ojca Cardena i muszę przyznać, że ta rola pasuje do niego idealnie.

Co do gry pozostałych aktorów w tym Katherine Langford, grającą główną bohaterkę nie ma się większych zarzutów. Obsada aktorska jest na wysokim poziomie i wszyscy unieśli ciężar tego serialu.

Wizualnie serial wygląda świetnie, choć stoi on w rozkroku nad cukierkową wersją legend o królu Arturze, a mrocznym tworem podchodzącym ambicjami do filmu Król Artur z 2004 roku w reżyserii Antoine Fuqua. Muzyka i kostiumy są na wysokim poziomie. Efektów specjalnych nie było zbyt wielu, ale jak na serial fantasy, można przyjąć je z przymrużeniem oka. Dużo też dają graficzne przerywniki, które zrzucają z serialu niewyczuwalny serial przypominając, że jest to tylko legenda, pełna magii, mieczy i Merlina.

Osobiście serial pochłonąłem w dwa dni. Trzeba przetrwać kilka odcinków, aby na dobre się wciągnąć, a ostatni odcinek robi przewidywalny, choć ciekawy twist fabularny. Można odczuć też, że legenda jest opowiadana powierzchownie z wieloma niedomówieniami. Czuć niedosyt po obejrzeniu tego serialu. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie bardziej podniosły i poznamy więcej przygód Nimue, Artura, Merlina i innych bohaterów legend arturiańskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *