MULTI (3)

Kim są sprawcy niepoczytalni i co z nimi dzieje się dalej?

Wyrok: niepoczytalny. Zamiast więzienia – szpital psychiatryczny. Często tylko na pewien czas. Dla opinii publicznej to trudne do zaakceptowania. Dla prawa i medycyny – konieczne. Kto tak naprawdę odpowiada za przestępstwa popełnione w stanie psychotycznym? I czy to prawda, że niepoczytalność to „wytrych” do uniknięcia kary? O zawiłościach psychiatrii sądowej opowiada prof. Piotr Gałecki, krajowy konsultant ds. psychiatrii.

Niepoczytalność – co to właściwie znaczy?

Niepoczytalność to pojęcie prawne, a nie medyczne – wyjaśnia prof. Gałecki. – Dotyczy sytuacji, gdy ktoś z powodu zaburzenia psychicznego nie mógł rozpoznać znaczenia czynu lub pokierować swoim zachowaniem. Czyli inaczej: nie wiedział, co robi, lub nie był w stanie nad tym zapanować.

Taka osoba, choć popełniła czyn zabroniony, nie ponosi za niego odpowiedzialności karnej, bo… nie można jej przypisać winy. I to właśnie burzy nasze społeczne poczucie sprawiedliwości.

W psychozie nie ma „logiki”

Jedną z typowych przyczyn niepoczytalności są psychozy – stany, w których człowiek może doświadczać halucynacji, urojeń i głębokich zaburzeń myślenia.

Dla osoby w psychozie głos mówiący „zabij” może być tak samo realny, jak głos sąsiada zza ściany. Jeśli ktoś wierzy, że jest śledzony przez szpiegów lub że uratuje świat zabijając członka rodziny – on naprawdę w to wierzy. To nie jest zło z premedytacją – to chaos choroby – mówi prof. Gałecki.

Wielu chorych nie ma świadomości, że ich doświadczenia są objawami choroby. Nawet jeśli wcześniej byli leczeni i uzyskali wgląd, to przy nawrocie psychozy znów tracą krytycyzm.

Agresja? Rzadko i głównie wobec bliskich

Wbrew mitom, osoby z zaburzeniami psychicznymi rzadko popełniają przestępstwa. – Zaledwie 3% czynów zabronionych jest popełnianych przez osoby chore psychicznie – podkreśla profesor. – A jeśli już, to agresja najczęściej dotyczy najbliższych – bo to oni znajdują się w centrum urojeń.

Większym zagrożeniem – statystycznie – są osoby zdrowe psychicznie, ale z zaburzeniami osobowości, które nie znoszą jednak poczytalności.

Co się dzieje po popełnieniu czynu?

Jeśli sąd uzna, że sprawca był niepoczytalny, sprawa karna zostaje umorzona. Ale to nie znaczy, że sprawca wychodzi wolno. – Sąd sprawdza, czy istnieje ryzyko ponownego czynu i może zastosować tzw. środek zabezpieczający – od leczenia ambulatoryjnego po przymusowy pobyt w szpitalu psychiatrycznym – wyjaśnia Gałecki.

Szpitale te mają trzy poziomy zabezpieczenia – od podstawowego po maksymalny nadzór. Co pół roku kierownik ośrodka wysyła opinię do sądu, który decyduje o dalszym leczeniu lub jego zakończeniu.

Leczenie zamiast kary – nie zawsze na krótko

Nieprawdziwy jest mit, że niepoczytalni trafiają do szpitala „na chwilę”. – W niektórych przypadkach leczenie trwa wiele lat, czasem nawet dłużej niż trwałby wyrok więzienia – mówi profesor. – Zdarza się, że osoby z poważnymi uszkodzeniami mózgu, które popełniły czyny o charakterze seksualnym, zostają w ośrodkach na dekady, bo ich impulsywność i brak zahamowań nie pozwalają na bezpieczne życie poza ośrodkiem.

Z kolei w lżejszych przypadkach – np. psychozy poporodowej – leczenie trwa krótko, bo choroba szybko ustępuje, a ryzyko powrotu czynu jest znikome.

Wielu pacjentów po ustąpieniu psychozy zmaga się z ogromnym poczuciem winy i depresją. – Zaczynają rozumieć, co się wydarzyło, i to ich niszczy. Pracujemy nad tym w terapii – zaznacza Gałecki.

Co ciekawe, nawet jeśli ktoś był niepoczytalny w wyniku spożycia alkoholu lub narkotyków, nie unika odpowiedzialności karnej. – Bo to był jego wybór, by się odurzyć – mówi profesor.

To prawda, że społeczne emocje są silne. Ktoś popełnił zbrodnię, a nie idzie do więzienia. Ale jeśli zrobił to przez chorobę, bez świadomości i możliwości kierowania sobą – to nie można mówić o winie – podsumowuje Piotr Gałecki. – Nie można karać kogoś za to, że zachorował. Leczenie i zabezpieczenie – tak. Zemsta – nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *