PSYCHOLOGIA: Dobre umieranie – kiedy ostatni rozdział ma znaczenie

Śmierć to nie koniec, lecz część życia – przekonuje dr hab. n. med. Tomasz Dzierżanowski, kierownik Kliniki Medycyny Paliatywnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. W rozmowie z dziennikarzami podkreśla, że umieranie może mieć sens, głębię, a nawet piękno. Wszystko zależy od tego, jak przeżyliśmy życie – i czy pozwolimy sobie dobrze je domknąć.
Umieranie to część życia
„Nie ma życia bez umierania. Jeżeli życie ma mieć sens, to muszą go mieć również cierpienie i śmierć” – mówi Dzierżanowski, przywołując myśl Viktora Frankla. Proces umierania, jeśli odbywa się świadomie, może być szansą na wewnętrzne domknięcie biografii – jak ostatni rozdział książki, bez którego opowieść byłaby niepełna.
Lekarz przypomina słowa psychiatry Elisabeth Kübler-Ross: „Umieranie to ostatni etap rozwoju człowieka”. To czas refleksji, porządkowania spraw, pojednań, budowania duchowej dojrzałości. Bywa, że ludzie w tym okresie tworzą – jak Mozart – swoje największe dzieła. Ale też rozmawiają, żegnają się, wybaczają. Dla wielu staje się to jednym z najważniejszych i najpiękniejszych momentów życia.
Opieka paliatywna – sens, bliskość i uważność
Medycyna paliatywna to nie tylko uśmierzanie bólu. To podejście, które obejmuje całego człowieka – jego emocje, duchowość, potrzeby społeczne i egzystencjalne. Lekarz opiekujący się osobą u kresu życia powinien być nie tylko fachowcem, ale człowiekiem o wysokiej empatii, dojrzałości i wrażliwości.
Dr Dzierżanowski podkreśla, że praca z osobami umierającymi zmienia także samych lekarzy. – „Zacząłem cieszyć się z małych rzeczy. Żyję tu i teraz. Przestałem być twardzielem – zacząłem się wzruszać” – mówi. Bliskość śmierci może nauczyć wdzięczności, uważności, a także pokory wobec życia.
Ale ceną tej pracy bywa wypalenie, przeciążenie psychiczne, a nawet depresja. Dlatego – jak przekonuje lekarz – każdy, kto towarzyszy osobom w stanie terminalnym, musi pielęgnować „wewnętrzny ogród”. Oznacza to: mieć przestrzeń na regenerację – duchową, fizyczną i emocjonalną. Pomagają w tym modlitwa, medytacja, sztuka, natura. Lekarz, który nie zadba o siebie, może – jak mówi Dzierżanowski – „nabyć brutalności zamiast empatii”.
Czy śmierci można się nie bać?
Lęk przed śmiercią jest naturalny – wpisany w ludzkie DNA. To on chroni nas przed ryzykownymi sytuacjami. Ale śmierć nie musi być traumą. Dr Dzierżanowski twierdzi, że śmierci się nie boi – choć nie wyklucza niewielkiego lęku przed nieznanym. Tym bardziej, że oswojenie się ze śmiercią nie oznacza jej akceptacji jako kresu wszystkiego, ale zrozumienie, że jest częścią życia.
Wzruszająca była dla niego wypowiedź jednej z pacjentek: „Niech pan mi tylko tego nie przedłuża. Nie boję się śmierci”. Miała zaledwie 40 lat, ale mówiła o swoim życiu z poczuciem spełnienia i wdzięczności. To – zdaniem lekarza – klucz do dobrej śmierci. Bo dobre życie prowadzi do spokojnego, godnego umierania.
Dobre życie, dobra śmierć
Dobrze przeżyte życie to takie, w którym nie odkładamy spotkań, nie tłumimy emocji, nie unikamy relacji. To życie, w którym znajdujemy czas dla bliskich, uczymy się wdzięczności za drobiazgi i świadomie przeżywamy każdą chwilę.
Dobre umieranie nie oznacza braku cierpienia, ale obecność sensu. To czas, w którym można jeszcze wiele zrobić: powiedzieć to, co niewypowiedziane, naprawić to, co zepsute, pożegnać się – a czasem po raz pierwszy naprawdę się spotkać.
Śmierć nie jest końcem, lecz zamknięciem – takim, które nadaje życiu pełnię.