OPINIA: Niedziółka grabarzem kętrzyńskiej komunikacji? Część VI
Jeśli fakty przemawiają na niekorzyść elektromobilności, tym gorzej dla faktów.
Sytuację kętrzyńskiej komunikacji najlepiej obrazują liczby. Niestety w odpowiedzi na merytoryczne pytania jakie zostały postawione w czasie sesji Rady Miasta w dniu 24 listopada, burmistrz liczb nie przytoczył. Zarzucił natomiast pytającemu brak racji oraz podstaw do formułowania takich pytań. Co więcej, nazwał przytoczone opinie – głupotami.
Pytania są jednak uprawnione, zwłaszcza że do tej pory Niedziółka nie przedstawił analizy opłacalności eksploatacji autobusów elektrycznych. O takiej analizie mówi ustawa o elektromobilności. W oparciu o wyniki tej analizy, samorząd na który obowiązek został ustawowo nałożony, może odstąpić od obowiązku wprowadzania pojazdów elektrycznych. Obowiązek dotyczy jednak miast powyżej 50 tys. mieszkańców. Niedziółka wyszedł więc przed szereg i zafundował Kętrzynowi problemy na długie lata. Czy to jest działanie w interesie publicznym? O ile zwiększą się koszty z powodu prognozowanego wzrostu cen energii elektrycznej? O ile zwiększą się koszty funkcjonowania transportu publicznego w stosunku do kosztów jakie wynikałyby z dalszej eksploatacji spłaconych autobusów Solaris, lub zakupu świetnie utrzymanych, nowoczesnych pojazdów niskopodłogowych z drugiej ręki? Jeśli według Niedziółki zasadne i merytoryczne pytania są głupotami, czym jest uprawiana przez burmistrza i jego zastępcę retoryka, do której odnosiłem się już we wcześniejszych artykułach tego cyklu? Czym jest ogłoszony nabór na stanowisko decyzyjne w zakresie organizacji transportu publicznego, z wymogiem wykształcenia niedającego żadnych kwalifikacji w tym obszarze? Czym jest budowa parkingu Park & Ride na skraju osiedla mieszkaniowego zamiast na wlotach do miasta przy pętlach Rataja i Karolewo jak w projekcie mojego autorstwa z 2017 roku? Tych pytań jest wiele i należy je konsekwentnie zadawać – zarówno Niedziółce, jak i radnym którzy pomogli mu przeforsować ten polityczny w moim odbiorze projekt.
Czy Ryszard Niedziółka – były manager elektrowni w Ostrołęce, ma wiedzę skąd bierze się polski prąd elektryczny i jaka jest struktura tzw. mixu energetycznego? To właśnie ona decyduje o tym, że kłopotliwa w eksploatacji elektromobilność ma dodatkowo zerowy lub wręcz ujemny wkład w ekologię i jest po prostu droga. Gdy kilka lat temu wszedł w życie mechanizm stabilności rynkowej, który podniósł cenę certyfikatów, było wiadomo, że walka z emisją będzie podwyższać koszty polskiej energii, która w 80 procentach oparta jest na najbardziej emisyjnym źródle – czyli węglu. W wielu źródłach zarówno sprzed wojny na Ukrainie jak i koronakryzysu, mogliśmy przeczytać o nieuniknionym i dużym wzroście cen energii elektrycznej, postępującym przynajmniej do roku 2030. Pięć lat temu pisano m.in.:
„Polityka klimatyczna odbije się przez to na krajowych cenach energii, o czym przekonaliśmy się już w 2018 roku. Cena energii elektrycznej w hurcie zbliża się do 300 zł za MWhm podczas gdy jeszcze w 2017 roku kosztowała około 150 zł.”
A zatem tempo wzrostu cen energii wyrażone różnicą ceny z roku na rok, zdaje się utrzymywać i jest wielokrotnie wyższe niż wzrost cen paliw znajdujących zastosowanie w motoryzacji spalinowej. Warto dodać, że ustawa z dnia 20 października 2022 roku regulująca ceny energii elektrycznej, ma charakter doraźny i obowiązywać będzie tylko w 2023 roku, co w perspektywie czasu eksploatacji autobusów szacowanego na 15 lat pozostaje bez znaczenia. Ustawa ta miała ograniczyć wzrost cen o charakterze spekulacyjnym, natomiast w żaden sposób nie wpłynie na zmianę trendu cenowego do 2030 roku.
Czemu więc służy forsowana przez burmistrza Niedziółkę i afirmowana przez marszałka województwa ekektromobilność otwierająca w pakietach cały szereg szkodliwych w mojej ocenie projektów – w tym dotyczących infrastruktury drogowej? Przebudowy ulic w Kętrzynie obniżające poziom kultury ruchu i uderzające przede wszystkim w warunki ruchu pojazdów komunikacji zbiorowej, rowerzystów i pieszych, nie mają żadnego związku ze zrównoważoną mobilnością. Wróć, mają: oddalają miasto od dobrych rozwiązań, jakie można byłoby implementować w oparciu o istniejącą do dziś infrastrukturę. Wycinka drzew na Ogrodowej, przewidywana dewastacja historycznych walorów ulicy Wileńskiej – w tym bruku czy oryginalnych pokryw studzienek sprzed stu lat – to też zrównoważony rozwój? Dla człowieka, który element lokalnego krajobrazu kulturowego – mam na myśli malowniczy mostek w Solance zastępuje rurą przepustu z blachy falistej, takie rzeczy to pewnie też głupoty. Mnie zastanawia jednak, czy to wszystko, to już brutalne dopychanie kolanem zasad kapitalizmu inkluzywnego, wyścig w zadłużaniu kraju wylansowany po to, aby później w rozliczeniu globalny sektor finansowy mógł przejmować choćby polskie złoża, czy też to tylko wciąż rażące przejawy niekompetencji? Na sesji w dniu 24 listopada, Niedziółka odpowiadając zadającemu pytania dotyczące elektromobilności stwierdził m.in. : „jak pan chce rozmawiać to proszę bardzo, ale konkretnie, o co chodzi a nie gadanie głupot, tutaj przed radnymi”. No, jeśli merytoryczne pytania to głupoty, to co jest konkretem do dyskusji bez udziału radnych? I to pytanie dołączam do postawionych wcześniej w niniejszym tekście.
Pan M.
Szef koncernu STELLANTIS p. Carlos Tavares na temat elektromobilności powiedział ” nie jest to ekonomia ani ekologia a tylko polityka ” . Jak myślicie dlaczego w Europie UE twierdzi , że tylko elektrombilność a na innych kontynentach jest to jeden z wyborów ? – pzdr
Polityka, polityka, ale tylko wtedy, gdy nie działa w interesie publicznym. Tak też oceniam decyzje Niedziółki (a wcześniej Hećmana). Nikt chyba Niedziółce nie przystawiał pistoletu do głowy przed podjęciem decyzji w mojej ocenie korzystnej tylko dla korporacji produkujących pojazdy elektryczne. Za równie szkodliwe z punktu widzenia deklarowanego celu poprawy bezpieczeństwa i mobilności w mieście, uważam także „inwestycje” infrastrukturalne – w tym przebudowę ulic, zwłaszcza z ruchem komunikacji miejskiej.
a Pan M cały czas promuje zakup autobusów z drugiej ręki? jakie ma do sprzedania?
Nie zajmuję się handlem ani nawet pośrednictwem w handlu taborem autobusowym. Promuję takie rozwiązanie z racji jego przewagi z punktu widzenia interesu publicznego. Za takim rozwiązaniem przemawia bowiem nie tylko ekonomia – jakkolwiek również i ona, ale też walory użytkowe istotne z punktu widzenia podmiotu zajmującego się eksploatacją taboru oraz z perspektywy pasażera. Jeżeli ma Pani jakiekolwiek pojęcie o budowie taboru samochodowego – zwłaszcza autobusów miejskich, powinna Pani wiedzieć, że ekonomia zużycia paliwa skończyła się na normie Euro 4, a w przypadku kilku marek na Euro 5. To jest kilkanaście do dwudziestu litrów ON na 100 km. To po pierwsze. Po drugie relatywna prostota serwisu i obsługi, dostępność i cena części zamiennych oraz trwałość, trwałość i jeszcze raz trwałość. Wiedzą to w firmach prywatnych, gdzie ekonomia, a nie polityka odgrywa rolę. No i sprawa fundamentalna gdy chcemy zbudować komunikację dobrze postrzeganą przez pasażerów – walory użytkowe. Proszę zobaczyć jak fatalnie są rozplanowane wnętrza autobusów nowszych niż 10 – letnie, zwłaszcza hybrydowych (szeregowych) i elektrycznych. Mnogość podzespołów utrudnia ich upchnięcie w komorze silnika czy pod siedzeniami pasażerskimi. W efekcie powstają dziś autobusy które mają wszystko, tyle że nie mają już wygodnych miejsc dla pasażerów – no może poza Mercedesem Citaro i nowymi modelami hiszpańskich Solarisów bazującymi na płycie podłogowej bliźniaczo podobnej do tej z Citaro. Proszę porównać jak rozplanowane jest wnętrze sensownych autobusów niskopodłogowych 15 czy 20 letnich, a jak „gniotów” którymi Niedziółka uraczył Kętrzyn.