HISTORIE KRYMINALNE: Zbrodnia z Biedaszek (odc.I)
Zbrodnia, która wstrząsnęła okolicą, a sprawca do dnia dzisiejszego nie został znaleziony. Zbrodnia, która trafiła do policyjnego Archiwum X i czeka na swoje rozwiązanie. Dzisiaj przyjrzymy się sprawie zabójstwa 73-letniego mężczyzny, Wacława G., która miała miejsce w majową sobotę 2000 roku w miejscowości Biedaszki. Brutalne morderstwo, które próbowano powiązać z mordem rytualnym, kultem satanistów czy też sąsiedzką kłótnią. Cofnijmy się w czasie do roku 2000 i sprawdźmy, co się wtedy wydarzyło.
Rok 2000, maj, sobotni poranek. Mieszkający w kolejowym budynku przy przejeździe kolejowym w Biedaszkach Małych 73-letni Wacław G. razem z żoną flancował kapustę. Następnie wziął sierp, żeby naciąć pokrzyw dla drobiu, który obficie rósł wokół torów kolejowych. Oddalił się od domu na kilkadziesiąt, możliwe, że nawet na kilkaset metrów. Znał teren wzdłuż torów. Zbieranie pokrzyw zajęło mu zbyt dużo czasu, co zaczęło mocno niepokoić żonę Wacława G. Wyszła z domu i zaczęła go szukać. Zaszła w miejsce, gdzie najczęściej razem kosili pokrzywy. Przeszukała okoliczny teren i nawoływała męża. Nikt się nie odzywał, a z każdą minutą robiło się coraz ciemniej. Zmartwiona kobieta wróciła do domu, lecz nie przespała całej nocy. Wcześnie rano zadzwoniła do mieszkającej w Kętrzynie córki, która od razu zgłosiła sprawę na Policję.
Policja została zaalarmowana w niedzielę o godzinie 7:00. Do Biedaszek został wysłany policjant z psem tropiącym. Wilczur dostał do powąchania rzeczy Wacława G. i od razu podjął trop, który poprowadził w kierunku torów. W poszukiwania zaginionego Wacława G. udał się policjant wraz z zięciem zaginionego.
Niedługo po rozpoczęciu poszukiwań przez funkcjonariusza policji i psa tropiącego odnaleziono w wypełnionym wodą przepuście pod nasypem kolejowym płachtę z pokrzywami. Płachta unosiła się na wodzie, w środku był sierp, którego używał mężczyzna. Ślady nad brzegiem wskazywały, że ktoś przechodził na drugą stronę. Trop prowadził na drugą stronę przez łąkę wprost na wał nad rzeką Guber. Pod dziko rosnącą jabłonką policjant wraz z zięciem natrafili na świeżo skopaną ziemię. Jednak pies tropiący minął te miejsce i niecałe dwieście metrów dalej zgubił trop. Policjant postanowił wrócić do dzikiej jabłonki, poprosił zięcia zaginionego o przyniesienie z domu łopat.
Zaczęli kopać. Niecałe pół metra pod ziemią natrafili najpierw na jeden, potem na drugi worek. Spod nich widać było drelich podobny do tego, jakie nosił zaginiony Wacław G. Mężczyźni przestali rozkopywać płytki grób i z przerażeniem widzieli, że ciało może nie mieć głowy.
Makabryczne odkrycie dokończyła porządkować, wezwana na miejsce ekipa dochodzeniowa. Ciało zabitego, w drelichowym ubraniu i gumowcach, ale ze spuszczonymi do kostek spodniami, rzeczywiście pozbawione było głowy. W wysokiej trawie niedaleko znaleziono zakrwawioną ręczną piłę z plastikową rączką. Biegły lekarz stwierdził, że właśnie ta piła była narzędziem zbrodni. Wacław G. w brutalny sposób został pozbawiony głowy. Po za tym nie odniósł żadnych innych ran czy to od noża, kuli. Podczas sekcji zwłok wykazano również, że ofiara makabrycznego mordu nie broniła się przed oprawcą. Badania wskazały również duże stężenie alkoholu we krwi, jakby sprawca siłą wlał ofierze butelkę wódki do gardła.
Ilu było sprawców tego makabrycznego mordu? Jakie podejrzenia miała policja i prokuratura? O tym dowiecie się państwo w następnym odcinku. Serdecznie zapraszam.
To były czasy gdy drob obficie rósł wokół torów kolejowych 🙂 jak ofiara się nie broniła to znaczy że odcięcie głowy nastąpiło po śmierci. Alkohol nie został wlany a wypity i to jest kluczowe gdzie był spozyty? Może już w domu? A może to było powodem śmierci? Później zbeszczeszczenie ciała i pochówek. Tylko kto zakopal ciało?