#OPINIA: Niedziółka grabarzem kętrzyńskiej komunikacji???
Część I – nie będzie Kętrzyna, będzie Białystok.
Komunikacja miejska po raz pierwszy, komunikacja miejska po raz drugi, komunikacja miejska po raz trzeci – i bęc młotkiem. Rozwalona !!! Bo tym razem to nie młotek na licytacji, ale prawdopodobnie ostateczne wbicie gwoździa do trumny kętrzyńskiej komunikacji. W lipcu był potrójnie smutny jubileusz w historii lokalnego publicznego transportu zbiorowego: niechlubny jubileusz 15-lecia, 10-lecia i jakkolwiek to zabrzmi – miesięcznicy. Miesięcznicy podpisania umowy na autobusy elektryczne – czyli projektu otwierającego przysłowiową puszkę Pandory. Pracownicy Komunalnika, już możecie przepasać autobusy taśmą z czarnego kiru (…)
W tym roku mija też 15 lat od likwidacji połączeń w niedziele i pomysłu aby rynek komunikacji miejskiej oddać zlikwidowanemu dziś PKS-owi, niejako aportem przy jego sprzedaży. Spółkę miała nabyć Veolia – czyli „spadkobierca” firmy Connex, który w 2007 roku zakończył kontrakt obsługi kilku linii komunikacyjnych w Warszawie i dysponował nadwyżką zajeżdżonych Solariów pierwszej generacji. W Kętrzynie wówczas panowała optyka, że KKM powinna trafić w ręce prywatnego podmiotu nastawionego na łatwy pieniądz. Tracąc swój prywatny czas wykazywałem w PGK jak niekorzystne będzie to posunięcie. Ile straciło na przekazaniu swojego ZKM-u firmie Connex miasto Tczew, a także ile szacunkowo mógł na tym stracić Kołobrzeg – gdzie ostatecznie odstąpiono od tej decyzji. W Kętrzynie sprawnie działająca komunikacja najwyraźniej jednak była solą w oku niektórych osób. Nagłośniłem więc sprawę za pośrednictwem branżowej prasy i tym samym pokrzyżowałem szkodliwe społecznie plany, rodzące się w głowach kętrzyńskich decydentów. Komunikacja kętrzyńska ocalała. Pracownicy utrzymali miejsca pracy, a mieszkańcy nie zostali pozbawieni transportu publicznego. Stopniowo jednak, administracja poprzedniego burmistrza – intencjonalnie lub w wyniku niekompetencji – podejmowała działania skutkujące tzw. efektem błędnego koła.
Latem 2012 roku, radykalnie wycięto z rozkładu połowę kursów, podniesiono ceny biletów i odebrano prawo do bezpłatnych przejazdów osobom najbardziej poszkodowanym. W tym roku mija również 10 lat od tego wydarzenia. Na publicznym forum informowałem wówczas o katastrofalnych skutkach jakie spowoduje to posunięcie – czyli duży odpływ pasażerów, a następnie zmianę zachowań komunikacyjnych Kętrzynian. Już na jesieni ówczesny prezes PGK z dumą prezentował zestawienie, z którego wynikało nie tyle jakie poczyniono oszczędności, ale ile osób zrezygnowało z komunikacji miejskiej. Katastrofa komunikacyjna miała jednak nastąpić kilka lat później. Przestrzegałem o tym w czasie swojej prezentacji w urzędzie miasta przedstawiając projekt naprawy komunikacji miejskiej w Kętrzynie. To był doraźny plan ratunkowy, pozwalający na przestrzeni dwóch lat odbić się od dna. Ostatecznie burmistrz Krzysztof Hećman postanowił inaczej i przekonał Radę Miasta jak zwykle podejmującą szkodliwe decyzje w zakresie transportu. Ta „przyklepała” jego wizję czyli zielone – niczym w Białymstoku – Solarisy wzięte w leasing, który stał się dodatkowym kosztem stałym dla komunikacji. Środki na ten ruch uzyskano wprowadzając w moim przekonaniu, w nieuprawniony sposób rozwiązanie mojego autorstwa, niestety w kętrzyńskim stylu – źle. W dodatku, wbrew założeniu, oszczędności wypracowanych przez moje rozwiązanie nie zainwestowano w rozwój połączeń w interesie Kętrzynian, ale dokapitalizowując hiszpańskiego dziś Solarisa i instytucję finansową. Później było już tylko gorzej…
(cdn.)
PM.(Pan M)
– na szczęście, wymyślono i ogłoszono pandemię i jeżdżenie okazało się niepotrzebne, czekamy na następną, nauczymy się jeździć zdalnie. O właśnie, w tym celu rząd, rękami wójtów rozdaje laptopy tym co mają dalej…
– Ech, Panie eM, gdyby burmistrzowie wiedzieli jak wynaleziono internet… to autobusy śmigałyby jak internet, ale nie wiedzą, (a rząd też nie wie i nie pomoże, teraz zajmuje się importem węgla i zamykaniem kopalń równocześnie)
I w zasadzie znowu mógłbym napisać coś o kapitalizmie inkluzywnym, czego jednak nie zrobię przez wzgląd na fakt, że uczyniłem to już pod poprzednim Pana komentarzem – wszak mógłby to Pan poczytać jako przejaw braku należnego szacunku . Dodam tylko, że to właśnie transport publiczny jest największym słupem do kreowania polityki parytetu długu gdy rządy i samorządy obsiadają akwizytorzy, lobbyści lub ignoranci pod duchowym przywództwem tych poprzednich. A komunikacja? Już dawno chodziłaby jak w zegarku przynosząc dodatkowo kilka wymiernych korzyści, gdyby ci co obiecywali w kampanii wyborczej w 2018 roku wprowadzenie reformy mojego autorstwa, nie wystawili do wiatru Wyborców.
Szanowny Panie M, mamy drobne nieporozumienie, odnoszę wrażenie że uklepało się ostatnio w internetowej polszczyźnie, na takich portalach jak ten, że pod tekstem autora pojawiają się teksty czytelników, przez polskich programistów tytułowane automatycznie „komentarz” Słowo komentarz w normalnej polszczyźnie nastawia co-nieco do polemiki… Więc, objaśniam tekst własny: nie jest zdaniem przeciwnym, jest sarkazmem, czarnym humorem, śmiechem przez łzy… bo jak inaczej mam potwierdzić słuszną diagnozę rzeczywistości – tego naszego lokalnego kapitalizmu inkluzywnego (dawno znany mi z publicystyki i rzeczywistości, niemniej warto było przeczytać rzeczowe streszczenie zjawiska) Tak jeszcze a propos… polszczyzna informatyczna płodzona i rodzona była przez ludzi używających ograniczonego polskiego i słabo znających angielski, niestety ci sami ludzie pisali pierwsze podręczniki informatyki i tym sposobem powstała „literatura” fachowa i terminologia a’la grypsera, stąd często lepiej w branży IT trzymać się języka Kalifornijczyków. O, dowód powyżej: thoughts.
p.s. a może nie ujawniajmy za wiele common-sense-thougts… przeczytają, wezmą i spieprzą, i będzie na nas
No więc właśnie… Tym bardziej dziękuję za udział w dyskusji i pozdrawiam serdecznie.