MAGNAMASURIAXD (95)

Kogut, który pomylił podwórko z Królestwem

Pewnego razu, w Królestwie Miejskiego Podwórka, gdzie władza, przekaz i publiczne zapasy żyły w harmonii, jak kwiaty i woda w rzece, pojawił się nowy władca. Lew, choć nie wyróżniał się z tłumu, miał w sobie coś, co każe zamilknąć każdemu, kto choćby na chwilę zbliży się do jego cienia. W końcu, będąc królem, miał prawo do podejmowania decyzji, które miały znaczenie dla wszystkich w królestwie. Jedną z takich decyzji było rozstanie z pewnym Kogutem, który przez lata karmił się publicznym ziarnem, nie przejmując się za bardzo, co naprawdę pieje każdego dnia.

Kogut, jak to zwykle bywa, uwielbiał przekonywać wszystkich wokół, że to on zna wszystkie odpowiedzi na pytania, które nigdy nie zostały zadane. Jego pióra lśniły na tle wschodzącego słońca, a jego głos – choć fałszywy – niósł się tak, jakby każda jego myśl była objawieniem. Był to ptak, który uwielbiał wznosić swoje grzędy, ogłaszać światu swoje „mądrości” i od czasu do czasu wykrzykiwać coś o „niezależności”. Jednak jego niezależność była czymś innym – była to jedynie zgoda na to, by wszystko, co złote, trafiało do jego dzioba. W końcu, jak każde podwórkowe zwierzę, wiedział, że prawda nie jest czymś, na czym można zbudować przyszłość – prawda, jak to mówią, nie przynosi jajek.

Ale Kogut miał też swoją mroczną stronę. Był bowiem nie tylko głodny pieniędzy, lecz także agresywny, jak na prawdziwego dominatora przystało. Na podwórku nie znosił żadnej konkurencji – inne koguty, które choćby w najmniejszym stopniu śmieli zagrozić jego pozycji, nie miały litości. Swoje pióra i grzędę traktował jak królestwo, a każdą próbę wtrącania się w jego monopol na głośne wrzaski traktował jak osobistą zniewagę. Kiedy tylko jakiś inny kogut odważył się zaśpiewać za głośno, Kogut natychmiast wpadał w furie, atakując go bez wahania, wytykając palcem błędy, brutalnie niszcząc rywala na każdym kroku. Nie znosił konkurencji, nie miał w sobie żadnej wyrozumiałości ani współczucia.

A inne zwierzęta na podwórku? Cóż, były zupełnie nieistotne. W jego oczach byli tylko tłem, którym Kogut mógł się rządzić. O zającu, który mógłby spróbować stanąć przy grzędzie, nie warto było nawet wspominać, bo w końcu kto by się przejmował takim stworzeniem, prawda? Nawet krowy i kozy, które żuły trawę w milczeniu, były w oczach Koguta zagrożeniem. Prawda jest taka, że nie znosił on konkurencji.

I właśnie wtedy, kiedy władza Koguta osiągnęła szczyt swojej brutalności, a jego monopol na publiczne ziarno wydawał się nie mieć końca, pojawił się Lew. Król, który miał dość tego, jak Kogut wykorzystuje zapasy podwórka i przekształca je w narzędzie własnej agresji i arogancji. Postanowił raz na zawsze zerwać tę niezdrową symbiozę. Odtąd nie było już żadnego ziarnowania dla Koguta i jego „przekazu”, którego każdy, kto miał choć odrobinę rozumu, już dawno nie traktował poważnie.

Kogut, choć zazwyczaj pewny siebie, teraz zaczął piać z wściekłości. Jego pióra stanęły na baczność, a ogon wyprostował się w pełnej gotowości do walki. Zaczęły się wrzaski, które brzmiały jak echo z przeszłości. Kogut postanowił zwołać zebranie, w którym zrzucał całą winę na Lwa. Król, który odciął niekończący się dopływ ziarna podwórkowego, teraz był wrogiem numer jeden. A na „jedynce” w podwórkowych wieściach rozbrzmiewały słowa: „Lew zrujnuje podwórko! Lew zniszczy transport! Królestwo upadnie!”

Tylko że… kto tak naprawdę martwił się o podwórko? Kogut, pełen próżnej dumy, wiedział, że to nie transport ani dobrobyt były problemem. Problemem była strata ziarna, które przez lata lądowały w jego dziobie. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Kogut nie walczył o żadną „przyszłość” podwórka – on walczył o utrzymanie swojej kury i grzęd, o swoją dominację w królestwie. Królestwo, gdzie Kogut nazywał siebie „niezależnym piewcą”, choć jego słowa bardziej przypominały klang i wrzask kogoś, kto zna odpowiedzi na pytania, które nie zostały zadane.

Jednak Lew, choć oburzony, nie dał się sprowokować. Zamiast reagować na wrzaski Koguta, zdecydował się na zupełnie inne podejście. Zamiast znów karmić Koguta podwórkowym ziarnem, które wcale nie szło na dobro mieszkańców, zaczął przeznaczać je na rzeczy naprawdę istotne. Może nową ścieżkę, może nowe paśniki, może lepszy system karmienia zwierząt w królestwie. Cokolwiek, byle nie pozwalać, by Kogut dalej stroszył swoje pióra nad jego poddanymi.

Kogut zaś, nie przestając piać, narzekał na brak „wolności”, choć miał ją przez całe swoje życie. To, co tak naprawdę go martwiło, to fakt, że nie mógł już więcej polować na publiczne ziarno. A jego krzyk stawał się coraz bardziej nieczytelny. Niezależne podwórko? Kogut chyba zapomniał, że prawdziwa niezależność nie polega na bezczelnym wyciąganiu ręki po zapasy innych, ale na pracy dla dobra całego królestwa.

W końcu, po wielu tygodniach wrzasków, nieustających prób manipulacji i niestrudzonego forsowania swojej wersji wydarzeń, Kogut został przegnany z podwórka raz na zawsze. Bez pieniędzy, bez grzędy, bez swoich „niezależnych” wykrzykiwań, które kiedyś rzekomo miały zbawić podwórkową społeczność. Królestwo Miejskiego Podwórka odzyskało spokój, a Lew – choć niechętnie – wiedział, że taką decyzję podjąć musiał. Czasem, by przywrócić porządek, trzeba usunąć tych, którzy niszczą równowagę w imię własnych, egoistycznych interesów.

Niech więc ta opowieść będzie przestrogą dla innych: Gdy Kogut zaczyna wrzeszczeć, pamiętaj, że najczęściej wrzeszczy tylko po to, by odzyskać to, na co nigdy nie zasłużył. A jeśli jego głos przestanie być słyszany – wreszcie zapanuje prawdziwy porządek na podwórku.

HJ

„Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych postaci, organizacji czy wydarzeń jest czysto przypadkowe i niezamierzone. Jakiekolwiek skojarzenia z rzeczywistością są wynikiem wyłącznie fantazji autora.”

3 thoughts on “PUBLICYSTYKA: Zamach na Grzędę

  1. Dla mnie ta bajka przypomina sytuację w Kętrzynie – ciemny lud już tego nie kupuje kiedy widzi że ich problemy nie są rzetelnie przedstawiane przez redaktora kiedy widzą nieprawidłowości .
    Ich problemy są zamiatane pod dywan wówczas wylewa się na nich hejt włącznie z poniżaniem, ośmieszaniem itp.
    Przykładem są obrońcy lasku, obrońcy szkół.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *