WAŻNY TEMAT: Referendum. Dla kogo wielkie święto demokracji a dla kogo zwykłe tchórzostwo?
„Tylko ten jest godny sprawować władzę, który ma dość siły by z niej zrezygnować” ( M.Druon)
Utarło się powiedzenie, że udział obywateli w akcie demokracji bezpośredniej jakim są wybory do organów władzy samorządowej oraz w referendach jest świętem demokracji. Czy jednak zawsze tak jest? Czy dotyczy to także referendum odwoławczego? W obecnym porządku prawnym, aby odwołać wójta w referendum niezbędny jest udział w nim 60% biorących udział w wyborach samorządowych w pierwszej ewentualnie drugiej turze wyborów bezpośrednich, oraz gdy za odwołaniem opowie się więcej niż połowa głosujących.
Najczęstszą taktyką wójtów wobec których przeprowadza się referendum odwoławcze, jest zachęcanie swoich zwolenników do bojkotu referendum. Łatwiej jest urzędującemu wójtowi zniechęcić wyborców do bojkotu niż zmobilizować ich do udziału w referendum i opowiedzeniu się przeciwko odwołaniu. Jednak dla mnie takie postępowanie wójtów jest zwykłym tchórzostwem. Z dostępnych danych statystycznych wynika, że w kadencji 2018 – 2023 (do kwietnia) odbyło się 79 referendów odwoławczych a liczba referendów ważnych nie przekroczyła kilkunastu procent. Dlaczego tak się dzieje? Według socjologów zajmujących się problematyką samorządu terytorialnego przyczyną jest wysoki próg frekwencyjny. Podkreślają przy tym, że do wyboru wójta nie stosuje się, żadnego progu. W skrajnym przypadku, z formalnego punktu widzenia, do wyboru wójta wystarczy jeden głos, nawet tylko samego kandydata. Oczywiście sytuację tą bezwzględnie wykorzystują wójtowie wobec, których przeprowadza się referendum. Wójt w małej wiejskiej gminie przeważnie jest największym pracodawcą, licząc jednostki podległe gminie. Pół biedy gdy taki czy inny wójt ogranicza się do zniechęcania do udziału w referendum, gorzej gdy posuwa się do mniej lub bardziej zakamuflowanych gróźb czy szantażu. Wszystko to sprawia, że wójt wobec którego przeprowadza się referendum odwoławcze ma ogromną przewagę nad inicjatorami referendum. Dlatego udział w grupie inicjującej referendum odwoławcze wymaga niekiedy dużej determinacji i po prostu ludzkiej odwagi.
Prawdopodobnie taki stan prawny dotyczący referendów odwoławczych wkrótce ulegnie zmianie. Postuluje się całkowite odejście od jakiegokolwiek progu frekwencyjnego. No bo jeżeli do wyboru wójta nie obowiązuje żaden próg frekwencyjny do dlaczego stosuje się go przy odwołaniu? W obecnej sytuacji prawnej powstaje pytanie jak skutecznie sprawić żeby wyborcy poczuli się jak uczestnicy w święcie demokracji? Jeżeli chodzi o wójtów to już na początku artykułu ustaliliśmy, że działanie namawiające do bojkotu referendum podyktowane jest strachem a więc jest tchórzostwem. Natomiast jeżeli chodzi o wyborców – zwolenników wójtów dałbym im taką radę: Jeżeli chcecie, żeby Wasza gmina popadała w coraz większe zadłużenie, jeżeli chcecie likwidacji Waszej szkoły, jeżeli chcecie coraz wyższych podatków i opłat za usługi komunalne, jeżeli chcecie coraz większych wydatków na utrzymanie administracji gminnej, jeżeli jest Wam wszystko jedno, weźcie udział w referendum i zagłosujcie przeciwko odwołaniu wójta. Nie wykluczajcie się sami z udziału w święcie demokracji. Jeżeli jednak zostaniecie w swoich domach dacie przewagę inicjatorom referendum i ich zwolennikom.
HJM
Rzeczywiście jest to jeden z elementów demokratycznych form działania.
Przed reformą ,która spowodowała wybór Wójta w wyborach bezpośrednich (pierwsze wybory w tej formule odbyły się 2002r.)
Organ wykonawczy w Gminie był powoływany i odwoływany przez Radę Gminy.
A obecnie jak wyżej wspomniałem następuje wybór bezpośredni,a odwołanie może nastąpić poprzez referendum,dlatego pozwólmy podjąć decyzję wspólnocie samorządowej bez takich czy innych sugestii.
A myślę, że jeszcze jedno trzeba jasno powiedzieć: gdyby nadal nie było wymogu minimalnej frekwencji, a jednocześnie nic nie zmieniono w zasadach zbierania podpisów pod referendum, mogłoby to prowadzić do bardzo niebezpiecznych nadużyć.Taka instytucja mogłaby stać się narzędziem w rękach osób bądź mających własne interesy, którzy by chcieli mieć wpływ na władzę by ta dla nich była wygodna. W skrajnym scenariuszu wystarczyłaby dobrze zorganizowana, mała i głośna grupa, by próbować odwoływać wójta czy radę wtedy, kiedy im to pasuje, a nie kiedy faktycznie wymaga tego dobro gminy.
No dobrze. Co jednak zrobić żeby zniwelować ogromną przewagę wójtów, burmistrzów nad organizatorami referendum? O ile łatwiej jest zniechęcić swoich zwolenników do bojkotu referendum niż do udziału i zagłosowania za odwołaniem. Gdyby nie było progu frekwencyjnego wójt lub burmistrz byliby zmuszeni do zachęcania do wzięcia udziału w referendum i zagłosowania przeciwko odwołaniu. Uzyskalibyśmy względną równowagę. Względną ponieważ urzędujący wójt i tak zawsze będzie miał przewagę właśnie dlatego, że jest urzędującym wójtem. Wcale bym się nie bał jakiegoś nadmiernego odwoływania włodarzy, ponieważ dobry wójt lub burmistrz zawsze się obroni. Przykład Szwajcarii pokazuje ile dobrego niesie za sobą demokracja bezpośrednia. Pozdrawiam HJM.
Myślę, że zamiast całkowitej likwidacji progu, rozsądniejszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie liczby podpisów wymaganych do przeprowadzenia referendum. Szczególnie w dużych miastach to właśnie etap zbierania podpisów bywa największą barierą ,wiele inicjatyw w ogóle nie dochodzi do skutku, bo nie udaje się zgromadzić wystarczającej liczby osób popierających sam pomysł organizacji głosowania.
Warto też zauważyć, że istnieje specyficzna grupa obywateli, która nie bierze udziału ani w wyborach centralnych, ani samorządowych. Z różnych powodów,braku zaufania, obojętności czy przekonania, że ich głos nie ma znaczenia,po prostu nie uczestniczą w życiu publicznym. Do tego dochodzi jeszcze kolejna grupa osób, które mogą nie pójść na referendum nie dlatego, że sprzeciwiają się samej idei takiego głosowania, ale dlatego, że nie przekonują ich argumenty przedstawione przez inicjatorów. Jeśli argumenty przedstawiane przez pomysłodawców, wydają się być populistyczne,grające na emocjach,straszeniu, bądź odnoszą się tylko do kwestii, które dotyczą części społeczeństwa.
W efekcie dla tych osób takie argumenty nie są przekonujące, przez co nie widzą powodu, by wziąć udział w referendum, niekoniecznie dlatego, że są przeciwni samemu rozwiązaniu, ale dlatego, że inicjatywa ich nie angażuje i nie przemawia do nich. Warto też pamiętać, że polska demokracja ,zwłaszcza w wymiarze narzędzi bezpośrednich, takich jak referenda czy inicjatywy obywatelskie – jest stosunkowo młoda i mniej utrwalona niż szwajcarska, która rozwija się w tej formie od wielu pokoleń.
Odnoszę się do autora artykułu nazywanie osób które nie zamierzają uczestniczyć w Referendum( w sprawie odwołania Wójta Gminy Barciany Marty Kamińskiej )tchórzami jest niestosowne a wręcz obraźliwe .
Pod koniec ostatniej sesji RG w Barcianach rozegrała się istna komedia. Jednak sam kontekst wydarzenia wcale nie jest do śmiechu. Otóż wójtka oświadczyła, że nie ma zamiaru „poszukiwania” pieniędzy w budżecie. To radni mają wskazać gdzie znaleźć pieniądze. W tym celu ma podobno odbyć się sesja nadzwyczajna. No komedia. Dla pani wójtki mam wiadomość: Mówiąc językiem nieco prawniczym odmowa „szukania” pieniędzy na opłacenie kosztów referendum jest bezskuteczna, ponieważ środki te MUSZĄ być zabezpieczone w budżecie. Natomiast wójt, który nie wykonuje obowiązków wynikających z przepisów prawa ponosi konsekwencje prawne związane z naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Tylko tak dalej to może wójta nie trzeba będzie odwoływać w referendum.
Krótko po co dyskusją o sprawach oczywistych ,uwarunkowania prawne dotyczące organizacji Referendów są jasne i niczego nie trzeba szukać.
A przed Radą Gminy najważniejsza coroczna uchwała czyli uchwalenie Budżetu Gminy i to jest wyłączona prerogatywa Rady ,organ wykonawczy składa tylko projekt ,który Rada może kompletnie zmienić.
Dlaczego akurat o budżecie,a to dlatego aby uniknąć takich dyskusji jak w ” nicku”powyżej .
Nigdy bym nie śmiał nazwać tchórzami kogokolwiek kto nie weźmie udziału w referendum, Dla mnie tchórzami są ci wobec których zorganizowano referendum odwoławcze. Czyż tchórzostwem nie jest obawa przed sprawdzeniem jakie mają poparcie wśród mieszkańców? Zostałem źle zrozumiany.
Chyba powinno być w tekście powyżej „zachęcić do bojkotu”?
Ale nie na tym pragnę się skupić ,oczywiście demokracja bezpośrednia to dobra formuła .
Natomiast przywoływanie Szwajcarii jako przykładu jest w mojej opnii drobnym nadużyciem, ponieważ jest to Kraj neutralny o ugruntowanej demokracji nam z całym szacunkiem jeszcze trochę potrzeba czasu.
Niewątpliwie należy zauważyć, że próg frekwencyjny jest zbyt wysoki,to samo odnosi się do kwestii organizacyjnych dotyczących referendum tymi od początku do końca powinni zajmować się Komisarze Wyborczy.
A już zniechęcanie czy zachęcania do udziału w Referendum jest w mojej opinii poważnym nadużyciem ,a wręcz obraża członków wspólnoty samorządowej.
doprowadzenie do referendum wyraźnie zmobilizowało grupe Michałka Przedziałka do efektywnych działań innych niż na codzien czyni (same efektowne) wspierajacych gminną koleżanke a to impreze zorganizuja seiorom a to wydarzenie zorganizuje w gminie i zaprosi oficieli. A wiecie Państwo kto za to wszystko placi? Wy z waszych pdatkow. Zamiast na wsparcie upadajacej szkoly idzie na imprezki kulturowe i towarzyskie z budzetu gminy aby ratować grupe razem mogą wiecej i to jest prawda moga wiecej jesli nie pojdziecie na wybory tak bedzie dalej i wiecej!