PATOLOGICZNE ZALEŻNOŚCI PRASY PRYWATNEJ OD WŁADZY LOKALNEJ
Czyli: dlaczego ujawniony niedawno problem finansowania prasy lokalnej przez władze samorządowe to naprawdę PROBLEM
Władze lokalne zawsze powinny posiadać możliwość informowania o sprawach miasta/gminy, lecz nie za pomocą prywatnych mediów, ale za pomocą strony internetowej oraz biuletynów informacyjnych Urzędu. Nie może być też mowy o współpracy władzy z mediami pozostającymi w rękach prywatnych, wpływie władzy na normalny tytuł prasowy. Gdy ten wpływ istnieje, dochodzi do pogwałcenia demokracji oraz wolności słowa. Dlaczego? Bo:
1. Dochodzi do zakłócenia norm konkurencji na lokalnym rynku mediów. Prasa samorządowa jest wtedy na pozycji uprzywilejowanej. Nie, nie jest to ani dobre dla mieszkańców – odbiorców prasy (manipulacja) ani dla pracowników samorządu (brak krytycyzmu wobec ich działań) ani dla dziennikarzy (pogwałcenie etyki zawodu: niezależności, obiektywizmu). Ponadto, ze względu na wsparcie budżetowe, gmina może swobodnie kalkulować cennik reklam i w ten oto sposób naruszone zostaje prawo do swobodnej konkurencji, gdyż inne prywatne podmioty są stopniowo eliminowane z rynku prasowego lub nie mogą nawet na ten rynek wejść. W wyniku tego rynek prasowy zostaje przejęty przez gazety samorządowe/”współpracujące” z samorządami.
2. Prasa zależna od jednostek samorządowych nie spełnia podstawowych standardów dziennikarstwa: „prawa obywateli do rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej”. Nie będzie zaskoczeniem, jeśli w biuletynie samorządowym nie ma artykułów krytycznych wobec poczynań władzy samorządowej, ale nie może ich zabraknąć w prasie wydawanej przez właścicieli prywatnych. By zachować obiektywizm, należy przynajmniej zrównoważyć ilość artykułów nacechowanych opinią pozytywną z tymi o treści krytycznej wobec władzy samorządowej (np. w skali roku).
3. Zależna, np. subsydiami, od władzy lokalnej prasa prywatna działa wbrew Konstytucji (rozdział II o prawach i wolności jednostki i obywatela). Z tej wolności i praw mają korzystać podmioty prywatne, a nie organy władzy. „Władze lokalne nie mogą skutecznie powoływać się na art. 54 Konstytucji RP, będący gwarancją wolności słowa, gdyż nie są adresatem tego postanowienia. Co więcej, art. 14 Konstytucji RP nakłada na władze publiczne szczególny obowiązek zapewnienia „wolności prasy i innych środków społecznego przekazu.” Cyt. Kulesza, M. (2009). Wolność słowa w prasie lokalnej. W: Obserwatorium wolności mediów w Polsce. Sama likwidacja cenzury nie wystarczy, konieczny jest brak zakłóceń dla działań prasy ze strony władzy publicznej.
Prezes UOKiK (Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów) kontroluje lokalny rynek prasy. Jeżeli istnieje problem zależności prasy prywatnej od władzy lokalnej, izby gospodarcze, organizacje pozarządowe i wydawcy prasy lokalnej powinny informować Prezesa UOKiK o istniejącym problemie. Ponadto, w razie wątpliwości dotyczących finansowania prasy prywatnej przez władze lokalne, zawiadamia się RIO (Regionalną Izbę Obrachunkową – państwowy, zewnętrzny i niezależny organ kontroli i nadzoru jednostek samorządu terytorialnego), celem przeprowadzenia kontroli wydatkowania środków publicznych. Indywidualni prywatni wydawcy mogą również złożyć powództwo przeciwko jednostkom samorządu terytorialnego z tytułu czynów nieuczciwej konkurencji. Takimi czynami mogą być m.in. subsydia prasy przez samorząd lokalny. W ograniczeniu czy wręcz eliminacji tych szkodliwych działań nie należy liczyć na pomoc ze strony władzy lokalnej. Dla wielu z jej członków to „najlepsza tuba propagandowa ich działań” (M. Kulesza, j.w.).
O rozwiązaniach dla Samorządu w kwestii przekazu informacji i promocji swoich działań napiszę już niebawem w części 2. Jeśli jest problem, podam rozwiązania – miało być pozytywnie u Ożarowskiej. I będzie.
Dodatkowe źródła:
Konstytucja RP
Helsińska Fundacja Praw Człowieka Ustawa z 7 października 1992 r. o regionalnych izbach obrachunkowych
(RIO) Strona Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów
Tekst przygotowała Patrycja Ożarowska
Święta prawda. Widzimy to doskonale na przykładzie Kętrzyna.
Nieburmistrz robi teraz co chce, z właściwe to, co mu dysponenci telewizji i gazety każą. Taka niby niemota a jak wprowadził w błąd ludzi, co na niego głosowali?
Trzeba na problem spojrzeć w skali powiatu a nie tylko Kętrzyna. Korsze płacą i i prasa przychylna, cisza o zadłużeniu. W Barcianach poprzedni wójt nie płacił to w okresie przedwyborczym był smarowany w tygodniku tydzień w tydzień, a nawet 'ktoś’ się pod niego podszywał na facebooku, żeby go zdyskredytować. Jak już wybory wygrała kontrkandydatka promowana w TK to się nowe źródełko dochodu wreszcie otworzyło. Może to już pora, żeby Prezes UOKiK i RIO żeby się przyjrzeli temu ciekawemu układowi
Poprzednik Kaminskiej płacił Telewizji Mazurskiej, tylko jakoś cisza o tym… jedni wola tk, drudzy tm i tyle w temacie
Trzeba na problem spojrzeć w skali powiatu a nie tylko Kętrzyna. Korsze płacą i i prasa przychylna, cisza o zadłużeniu. W Barcianach poprzedni wójt nie płacił to w okresie przedwyborczym był smarowany w tygodniku tydzień w tydzień, a nawet 'ktoś’ się pod niego podszywał na facebooku, żeby go zdyskredytować. Jak już wybory wygrała kontrkandydatka promowana w TK to się nowe źródełko dochodu wreszcie otworzyło. Może to już pora, żeby Prezes UOKiK i RIO żeby się przyjrzeli temu ciekawemu układowi
Myślę, że problem jest jeszcze poważniejszy niż to przedstawiono w tekście. Śmiało można by tekstowi nadać tytuł: „Zależność władzy lokalnej od mediów lokalnych”. Mimo, że „poczytność” lokalnej prasy nie jest wielka to wszyscy chodzimy do sklepów, aptek, przychodni i wszędzie napotykamy się na wyłożoną tam tą czy inną gazetę; A tam krzyczące tytuły jak to ten czy inny wójt lub burmistrz zadłużył gminę, jakie to nietrafione inwestycje poczynił. Te brzydkie fotografie mające ilustrować tekst itd. Jestem przekonany, że lokalna prasa ma ogromny wpływ na wyniki wyborów a po wygranych wyborach przychodzi czas na „odwdzięczenie” się. Pierwsze czym dysponuje wygrany wójt lub burmistrz to stanowiska. Nieprzychylni tej czy owej gazecie je tracą po to żeby dać miejsce tym „swoim”. Czasem dla „swoich”tworzy się nowe stanowiska I tak stanowisk wciąż przybywa i przybywa. Dlatego też „dawanie zarobić” tej czy innej gazecie jest zjawiskiem paskudnym ale nie najgroźniejszym.
Do: HJM
Od czegoś trzeba zacząć. Pana wypowiedź jest dla mnie zrozumiała. Jest to cały łańcuch powiązań. Nawet jeżeli jest to rzeczywistość wielu miejsc na świecie, nie będzie to dla mnie argumentem. Chcę lepszego Kętrzyna i jeśli uda się przeciąć ten łańcuch, nawet tam, gdzie nie jest on najmocniejszy, przerwie się tą sieć. Ile jeszcze układów, ile straconych ludzi, bo mimo umiejętności i kompetencji 'nie pasowali’ jako ogniwa łańcucha? Ile jeszcze tych, którzy chcą zarobić 'na Mieście’ ma być obsadzanych na stanowiskach decyzyjnych? Ilu tych, którzy mają odmienne zdanie ma być sukcesywnie usuwanych z łańcucha? Czy ludzie udzielają wsparcia w zamian za 'odwdzięczenie sie’, o którym Pan pisze? Wielu pewnie tak i… Nie chcę, by to oni rządzili w Kętrzynie. Przez protest zrozumiałam, że nie tylko ja, że wielu ludzi nie chce. Bo wtedy o tym, że ktoś obejmuje jakieś stanowisko nie decyduje jego doświadczenie czy umiejętności, tylko to, czy 'wspierał’ władzę. Mamy prawo nie wspierać i oczekiwać, że w naszym Mieście będziemy piastowali funkcje zgodnie z naszymi kompetencjami, nie po układach. Zniszczyły nas wojny, jednak nie pokonały, nie pokonają nas układy. Chcę Miasta, w którym władze będą rządziły mając na uwadze wszystkich obywateli, ich reprezentacje, a nie tylko 'wspierających’ władzę, kółko wzajemnej adoracji i wzajemnego rozdziału dóbr. Bo wtedy tylko takie kółko tutaj zostanie… Do czasu aż dóbr zabraknie. I stąd mój protest każdego dnia.
I jeszcze chcę dodać: zakładając, że to prasa jest siłą napędową opinii publicznej, to czy ten ma władzę, kto prasą 'zarządza /steruje/kontroluje? Jesli tak, to on płaci 'haracz’? Łatwo zatem płacić ten 'haracz’ pieniędzmi podatników… I wtedy tworzą się niebezpieczne związki: skoro ktoś płaci, wymaga- od prasy- uwielbienia siebie i swoich działań, ukrywania spraw niewygodnych, zapodawania ludziom tylko takiej rzeczywistości, jaką sobie wymyśli… Myślę, że jest to kierunek totalitarny, w którym władca i opiniotworca żyją w wygodnej symbiozie i żerują na oślepianiu innych. To złe. Nie można mieć monopolu na prawdę. Nie wtedy, gdy jest się tylko człowiekiem.
Do HJM: Od czegoś trzeba zacząć. Pana wypowiedź jest dla mnie zrozumiała. Jest to cały łańcuch powiązań. Nawet jeżeli jest to rzeczywistość wielu miejsc na świecie, nie będzie to dla mnie argumentem. Chcę lepszego Kętrzyna i jeśli uda się przeciąć ten łańcuch, nawet tam, gdzie nie jest on najmocniejszy, przerwie się tą sieć. Ile jeszcze układów, ile straconych ludzi, bo mimo umiejętności i kompetencji 'nie pasowali’ jako ogniwa łańcucha? Ile jeszcze tych, którzy chcą zarobić 'na Mieście’ ma być obsadzanych na stanowiskach decyzyjnych? Ilu tych, którzy mają odmienne zdanie ma być sukcesywnie usuwanych z łańcucha? Czy ludzie udzielają wsparcia w zamian za 'odwdzięczenie sie’, o którym Pan pisze? Wielu pewnie tak i… Nie chcę, by to oni rządzili w Kętrzynie. Przez protest zrozumiałam, że nie tylko ja, że wielu ludzi nie chce. Bo wtedy o tym, że ktoś obejmuje jakieś stanowisko nie decyduje jego doświadczenie czy umiejętności, tylko to, czy 'wspierał’ władzę. Mamy prawo nie wspierać i oczekiwać, że w naszym Mieście będziemy piastowali funkcje zgodnie z naszymi kompetencjami, nie po układach. Zniszczyły nas wojny, jednak nie pokonały, nie pokonają nas układy. Chcę Miasta, w którym władze będą rządziły mając na uwadze wszystkich obywateli, ich reprezentacje, a nie tylko 'wspierających’ władzę, kółko wzajemnej adoracji i wzajemnego rozdziału dóbr. Bo wtedy tylko takie kółko tutaj zostanie… Do czasu aż dóbr zabraknie. I stąd mój protest każdego dnia.
Nic nowego pani nie odkryła
Nie odkrywalam. To wszystko w ustawach, w Konstytucji. Od dawna podane do wiadomości publicznej. Odkrywać możemy drogę do stosowania tych reguł w praktyce. Czy 'ja’ już próbowało podążać ta drogą?
Prawdę pisze Pani Patrycja
Pani Patrycjo , jestem pod wrażaniem, że Pani jako kobieta stawiła czoło tej niesmacznej propagandzie. Ja już przeżyłem i się uodporniłem na tych pismaków lokalnych. Można porównać do psów spuszczonych z łańcucha, że w każdej chwili mogą kąsać.
Ale jak zauważyłem , sprawiedliwość boska dosięga tych pseudopismaków.
Tak przebiegam myślami w przeszłość i staram się ustalić w którym momencie ten „trąd” dostał się do „pałaców samorządowych”. Byłem pracownikiem samorządowym w okresie pierwszej i drugiej kadencji powiatu. Zajmowałem się sprzedażą nieruchomości. Tym samym byłem zleceniodawcą stosownych ogłoszeń w miejscowej prasie. Było tego bardzo dużo. Najpierw ogłoszenie o przeznaczeniu nieruchomości do sprzedaży i następnie ogłoszenie o przetargu. Działały wówczas dwa tytuły prasowe.Nikomu wtedy do głowy nie przyszło żeby faworyzować jednego z nich. Stosowałem prostą metodę: Zapytanie o cenę. Oczywistym było, że zlecenie otrzymywał ten z niższą ceną. Nie było mowy o jakimkolwiek innym „zasilaniu” tej czy innej gazety. To się jednak skończyło. Ja już wiem kiedy.
Tak się zastanawiam jak słabe muszą być te nasze samorządy kiedy dały się zepchnąć do pozycji w jakiej się obecnie znajdują. I to przez kogo?