Miejscowości turystyczne zakładnikami sezonu turystycznego. Jak to zmienić?
Aktualnie w Mikołajkach trwa VII Europejski Kongres Samorządów, gdzie na jednym z tematów: „Festiwalowa Europa – czyli jak wrócić do organizacji imprez i co z tego mają samorządy” uczestnicy panelu dyskusyjnego próbowali odpowiedzieć na ważne pytanie: czy miejscowości turystyczne są zakładnikami sezonu turystycznego i jak to zmienić?
Nie jest tajemnicą, że wiele polskich miast turystycznych, po zakończeniu sezonu „wymiera” i żyje od sezonu do sezonu. Uczestnicy panelu „Festiwalowa Europa – czyli jak wrócić do organizacji imprez i co z tego mają samorządy?” próbowali znaleźć pomysły, jak przedłużyć ten sezon i zatrzymać turystów. Jak się okazuje, oprócz infrastruktury, miejscowych atrakcji, ważne jest to „coś”, połączone z odpowiednią atmosferą.
Mazury to nie tylko Mikołajki i Ruciane Nida ale też Pisz, który jest „Bramą Mazur” – mówiła Katarzyna Sobiech, Dyrektor Piskiego Domu Kultury dodając, że przez Pisz turyści tylko przejeżdżają, dlatego włodarze miasta cały czas „szukają tej perełki”, która pomogłaby zatrzymać turystów. – Każdy próbuje znaleźć jakieś wydarzenie, festiwal czy produkt, który pomoże wypromować dany region – mówiła.
Jak się okazuje, pandemia w pewnym sensie pomogła polskim ośrodkom turystycznym. Andrzej Stechmiński, burmistrz Łeby przyznał, że w zeszłym roku, miasto „miało taki najazd turystów, jakiego się nie spodziewano”.
– Łeba ma przygotowaną infrastrukturę na 100 tysięcy osób, w weekendy w promieniu 40 km od Łeby nie było wolnych miejsc. Liczba turystów oscylowała w granicy 120 tysięcy osób – mówił. Jak to się przełożyło na finanse gminy?
Stechmiński przyznał, że mieszkańcy oraz inwestorzy branży turystycznej i około turystycznej przyznali, że takiego dobrego sezonu nikt się nie spodziewał, jeżeli chodzi o dochody.
Burmistrz Łeby przyznał jednak, że turystyka w jego mieście żyje tylko w okresie wakacji.
– Mamy gdzieś zakodowane, że wypoczynek czy urlopy planujemy w okresie wakacyjnym i tak funkcjonuje turystyka w mieście Łeba – stwierdził. – Staramy się to odwrócić, ale nie idzie nam to łatwo – przyznał Stechmiński.
Jak wyjaśnił, w mieście jest realizowana „pewna narracja przez grupę mieszkańców, którzy mają wpływ na radnych i polityków wyższego szczebla”.
– Nikt nie może sobie uzmysłowić, że żeby sezon w takich miejscowościach wydłużyć, musi zostać zapewniona odpowiednia infrastruktura turystyczna – przyznał. – To są hotele z odpowiednim zapleczem, które przedstawią potencjalnym zainteresowanym ofertę turystyczną poza sezonem oraz w dni niepogodne – mówił.
Jak przyznał prowadzący panel Bogusław Chrabota, redaktor naczelny Rzeczpospolitej, żeby przyjechać poza sezonem do miejscowości wypoczynkowej, potencjalny turysta musi mieć powód, czyli musi zostać zachęcony „poprzez jakąś atrakcję, poprzez jakieś wydarzenie”. Do tego musi znaleźć miejsce noclegowe oraz miejsce, w którym można pójść na obiad czy kolację.
Katarzyna Sobiech stwierdziła, że żeby stworzyć markę miejsca, najpierw trzeba zachęcić ludzi do przyjazdu, a dopiero później „myśleć o infrastrukturze”, z czym nie do końca zgodzili się uczestnicy debaty. Zdaniem prowadzącego, te działania muszą być skoordynowane.
Mirosław Bieniecki, Prezes Fundacji Bieg Rzeźnika, organizator biegów, zapytany o to, jakich działań partnerskich oczekuje od włodarzy miast, aby zorganizować u nich swoją imprezę, odparł – na przykładzie Biegu Rzeźnika – że przy obecnym wsparciu samorządu bieszczadzkiego, nie ma „wielkich oczekiwań”.
– Ja oczekuję przygotowania oferty, która odpowie na pytanie, ile będzie kosztowało zorganizowanie fajnej imprezy w danym mieście, potrzebuję miejsca, w którym będę mógł zrobić tę imprezę, miejsca w którym będę mógł zakwaterować całą obsługę oraz oczekuje wsparcia finansowego – wymienił.
– Trzeba mieć pomysł, posiadać odpowiednie dotarcie do klienta i trzeba mieć to „coś”, co powoduje, że w niektórych miejscach takie biegi odbywają się i cieszą dużą popularnością, a w innych, pomimo organizacji ciekawych wydarzeń, nie mogą się przebić – mówił.
Potwierdził to Bartłomiej Kubicz, Dyrektor Wydziału Promocji z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego przyznając, że najpierw potrzebna jest osoba z pasją, która poświęca swój czas i siebie, żeby coś zorganizować. – Ludzie to widzą i przyjeżdżają. Na Dolnośląski Festiwal Biegowy czy na Festiwal Górski tysiące osób przyjeżdżają do nas z całego świata – chwalił się. – Ci ludzie wiedzą, że dostaną coś więcej poza infrastrukturą – dodał. – Chodzi o niepowtarzalną atmosferę. To jest najważniejsze i to jest coś, co najciężej wyprodukować – mówił i tłumaczył, że właśnie takie wydarzenia mają największy sens. – My obecnie mamy turystykę całoroczną i nie mamy tematów posezonowych – przyznał.
– Cały czas jesteśmy zakładnikami sezonu i cały czas skupiamy się na sezonie, który jest dla nas głównym źródłem dochodu – przyznał Stechmiński. – Jednak zaczyna się to zmieniać. Nie wiem, czy to jest mechanizm pandemii, że ludzie byli pozamykani w domach i obecnie czują potrzebę wyjścia. Obecnie nasze pensjonaty w weekendy zaczynają się wypełniać – mówił. – Łeba łapie drugi oddech – podsumował.
Źródło: dziennikbaltycki.pl