WĘGORZEWO: Relacja z wycieczki uczniów Technikum w Węgorzewie do Londynu
„Ucz się angielskiego, a świat stanie przed tobą otworem” – tak nauczyciele zachęcają swoich uczniów do nauki tego języka, który z pewnością jest współczesnym lingua latina, czyli międzynarodowym narzędziem komunikacji. A gdzie jak nie w stolicy Wielkiej Brytanii najprzyjemniej będzie sprawdzić, czego nauczyliśmy się przez lata zakuwania czasów i słówek? Poza tym Londyn przyciągał nas swoją sławą nowoczesnej metropolii oraz centrum europejskiej kultury.
Skorzystaliśmy więc z okazji, by zobaczyć to wszystko na własne oczy i 16 września wyruszyliśmy w drogę. Stanowiliśmy małą, zgraną grupę – trzynaścioro ciekawych świata uczniów Technikum w Węgorzewie oraz trzy nauczycielki.
Po krótkim locie Londyn powitał nas piękną, słoneczną pogodą i wszystko wskazywało na to, że gotów jest pokazać nam wszystkie swoje kolorowe tajemnice.
Zaczęliśmy od zwiedzania okazałych zabytków kojarzących się z monarchią brytyjską, czyli Buckingham Palace. Zadziwiające jest, że Anglicy, uważający się za demokratów, tak bardzo związani są emocjonalnie z Koroną i jej tradycjami. Przywiązanie do rodziny królewskiej widać na każdym kroku, począwszy od muzeum figur woskowych madame Tussauds, gdzie royalsi przyciągają najwięcej uwagi, a skończywszy na sklepach z pamiątkami – z każdej niemal witryny patrzą na nas królowa Elżbieta i król Karol. Nie ma wątpliwości – Windsorowie są najlepsza „marką eksportową” Wielkiej Brytanii.
Zwiedziliśmy też Muzeum Historii Naturalnej oraz British Museum, w którym oglądać można skarby kultury przywiezione z całego niemal świata, świadczące o dawnych wpływach imperium brytyjskiego. Tu na własne oczy mogliśmy zobaczyć dzieła i artefakty, które dotąd znaliśmy jedynie z fotografii lub filmów: mumie egipskie? – proszę bardzo!; ogromne skrzydlate byki z pałacu sumeryjskiego króla Sargona? – obecne!; kamienne Moai z Wyspy Wielkanocnej? – można podziwiać!. I tylko czasem do głowy przychodzi taka myśl, że np. Grecy woleliby oglądać marmury z Partenonu (też tu są!) u siebie, w Atenach.
Londyn to kosmopolityczne miasto przyciągające ludzi z całego świata, którzy chcą się w nim zadomowić, ale jednocześnie zachować swoją tożsamość. Na ulicach China Town uwagę przyciągają czerwone lampiony i bogato rzeźbione bramy prowadzące w głąb dzielnicy, na każdym kroku widać egzotyczne restauracje. Azja w pigułce!
Prawdziwym miastem w mieście jest niewątpliwie odjechane i zupełnie nieangielskie Camden Town. W założonej w 1791 roku dzielnicy, która dziś pełni rolę skupiska alternatywnych artystów, mieszkają znane gwiazdy brytyjskiego kina, zobaczyć też można figury osób uważanych za ikony buntu wobec sztuki mainstreamu – np. Amy Winehouse. Na ulicach muzycy i performerzy, przechodnie ubrani w kolorowe kurtki o fryzurach jak z teledysków Davida Bowie.
Historyczna zabudowa Londynu robi wrażenie swoją konsekwencją i uporządkowaniem. Wprawdzie miasto ma długą, bo sięgającą starożytności historię, lecz jego obecne oblicze powstało w XVII w., kiedy to genialny architekt Christopher Wren, po wielkim pożarze w 1666 r. narysował nowy plan całego miasta, przewidując szerokie aleje promieniście wychodzące z głównego placu. A że był tytanem pracy, to przebudował jeszcze kilkanaście kościołów i wybudował od podstaw katedrę świętego Pawła – tę z okazałymi schodami, na których księżna Diana w lipcu 1981 r. zaprezentowała całemu światu swoją suknię ślubną z 7- metrowym trenem.
Na Covent Garden , gdzie londyńczycy spędzają wolny czas w weekendy, czekają na przechodniów uliczni artyści. W kolorowym tłumie jedni mierzą się z hitami muzyki pop, a inni prezentują umiejętności taneczne lub plastyczne. Trzeba też uważnie się rozglądać, bo za rogiem na ścianie może czekać na nas mural Banksy’ego, a na ławce w parku miś Paddington lub Jaś Fasola.
Podziemnym odbiciem skomplikowanego organizmu wielomilionowego miasta jest metro, które imponuje wielkością, organizacją i sprawnością. W kilkanaście minut można dojechać wszędzie, w najdalszy zakątek Londynu. Dzięki niemu miasto działa sprawnie, a ruch uliczny nie jest tak uciążliwy. Chociaż, gdy dojdzie do awarii…, skutki są dalekosiężne i wywołują chaos. Wtedy można już tylko ćwiczyć się w cierpliwości. Odczuliśmy to w trzecim dniu pobytu – podróż do centrum autobusem zastępczym w dwugodzinnym korku.
Londyn w cztery dni… To była ciekawa przygoda i wyzwanie, bo chwilami sił brakowało i nogi odmawiały posłuszeństwa. Zdajemy sobie sprawę, że nie widzieliśmy wszystkiego, ale mogliśmy zapoznać się z fascynującym miastem i poczuć jego atmosferę.
informacja, zdjęcia: Zespół Szkół Zawodowych w Węgorzewie