HISTORIE KRYMINALNE: Zbrodnia z Biedaszek (cz.III)
Zbrodnia, która wstrząsnęła okolicą i wywołała falę psychozy wśród mieszkańców nie tylko pod kętrzyńskiej wsi Biedaszki, ale również w samym Kętrzynie. Mieszkańcy byli przerażeni, a policja wydawała się być bezradna. Makabryczne morderstwo 73-letniego Wacława G. stało w martwym punkcie. Nie znano motywu zbrodni, nie było zbyt wiele poszlak, a każdy trop prowadził do ślepego zaułka. Pojawiały się wersje o zbrodniarzach z Rosji, satanistach, zgarnięto okolicznych rycerzy, którzy przyjechali na występ. Jednak nic nie kierowało do rozwiązania sprawy.
Po upływie roku kętrzyńscy śledczy nie mieli nic. Wtedy też pojawiła się propozycja ze skorzystania z usług jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Do Człuchowa (miejsce zamieszkania jasnowidza) wysłano dwóch policjantów z sekcji kryminalnej Komendy Powiatowej Policji w Kętrzynie, o czym opowiada sam Jackowski w książce „Jasnowidz na policyjnym etacie”. Jackowski został poproszony przez funkcjonariuszy Policji o przeprowadzenie wizji. Do tego zostały użyte spodnie denata, które miał w dniu tragicznej śmierci. Jasnowidz zabrał się do pracy i opowiedział historię śmierci Wacława G.
„Idzie. Idzie drogą. Jest sam. To skromny człowiek, ale czuję, że wtedy był szczęśliwy, bo miał przy sobie sporo pieniędzy. On chyba tego dnia dostał wypłatę. […] Spotkał około czterdziestoletniego mężczyznę. Rozmawiali ze sobą i poszli do domu tego napotkanego człowieka. To stary dom wiejski, zaniedbany. […] Mam przeczucie, że w tym domu, do którego poszedł z napotkanym czterdziestolatkiem, doszło najpierw do pijaństwa, a potem do morderstwa i rabunku.[…] Nie ma dzieci, nie ma żony, to stary kawaler. Ale zaraz, zaraz. Poczułem, że mieszka z ojcem, który mocno kuleje na jedna nogę. […] Kiedy się mocno upili, zaczęli się bić. Wtedy gospodarz chwycił za siekierę i wielokrotnie go uderzał. Pokrwawione ciało wywlekł do pobliskiej obory. Wyjął z kieszeni ofiary pieniądze, potem wrócił do domu i dalej pił wódkę, aż zasnął. Rano, gdy obudził się trzeźwy, wszystko mu się przypomniało. Był chyba w szoku. Szybko posprzątał, umył podłogę, na której widniały bryzgi zakrzepłej krwi. Kiedy doprowadził wszystko do względnego porządku, z trwogą poszedł do obory. Siekierę trzymał w dłoni. Kilkoma ciosami odciął głowę. Początkowo chciał chyba poćwiartować ciało i spalić je w piecu, ale po odcięciu głowy zrezygnował. Postanowił wywieźć swą ofiarę kilka kilometrów za wieś. Tak też zrobił.” – fragment książki „Jasnowidz na policyjnym etacie”.
Kętrzyńscy śledczy wszystko notowali, co mówił podczas wizji jasnowidz Jackowski. Wszystko składało się w jedną całość po za szczegółami. Jednak nadal brakowało ostatniego elementu do postawienia komukolwiek zarzutów – śledczy potrzebowali dowodu, że wspomniany 40-latek jest odpowiedzialny za tę zbrodnię. Krzysztof Jackowski również w tej kwestii pomógł kętrzyńskim śledczym.
„Jest coś, co może być dowodem w sprawie […] koszula, którą schował do wnętrza wersalki w swoim pokoju. Na niej jest sporo krwi. Jeżeli ta koszula dalej tam się znajduje, będzie to dowód, że tam go zamordowano” – fragment książki „Jasnowidz na policyjnym etacie”
Tym sposobem policja wpadła na trop Kazimierza W., który mieszkał w sąsiedztwie zamordowanego Wacława G. podejrzany mieszkał w domu połączonym raz z warsztatem stolarskim, który od dawna już nie funkcjonował. Policja przeprowadziła w całym obejściu szczegółową rewizję zabierając wiele rzeczy do dalszych badań. Wśród nich znalazła się koszula ze śladami krwi. Badania DNA wskazały, że jest to krew zamordowanego Wacława G.
O dalszych losach tej sprawy dowiecie się państwo za dwa tygodnie w finałowym odcinku tej makabrycznej historii. Czy w końcu znaleziono sprawcę? Czy sprawę rozwiązano? Czy nadal jest poszukiwany morderca?