KULTURA W DŁONI: DoroHeDoro – Magna Masuria

Po obejrzeniu serii Dota Dragon’s Blood, o czym mogliście przeczytać we wcześniejszym artykule, Netflix zaproponował mi kolejny animowany serial. Tym razem padło na anime DoroHeDoro. Serial powstał na podstawie mangi Q Hayashida o tym samym tytule. Za produkcje serii anime odpowiedzialne jest Studio MAPPA, które tworzy z reguły solidne i ciekawe produkcje oraz zajęli się tworzeniem drugiej części finałowego sezonu Ataku Tytanów – o czym za jakiś czas napiszę.

I od razu zaznaczę na samym wstępie, że po obejrzeniu tego serialu w waszej podświadomości będzie motyw zdobycia pierożków Gyoza – ja będąc świeżo po tym serialu nie mogę doczekać się poniedziałku i udania się po pracy do Biedronki. Jednak wracając do DoroHeDoro…

Serial zabiera nas do antyutopii Hole (z ang. Dziura), gdzie mieszkają zwyczajni ludzie, lecz są nękani przez czarodziei, którzy za pomocą magii eksperymentują na nich swoje moce. Przybywają do tego świata za pomocą specjalnych drzwi, które przyzywają ze swojej utopii czarodziejów. Działanie te są na porządku dziennym i uznawane są za w miarę legalne. Przez częste najazdy czarodziejów świat popadł w ruinę i panuje anarchia. W serialu nie mamy do końca wytłumaczone jak działa świat Hole. Otrzymujemy jedynie skrawki, że jest podzielone na dystrykty, które różnią się poziomem niebezpieczeństwa.

Jedną z ofiar tych eksperymentów jest nasz główny bohater Kajman – jest odporny na magię i dodatkowo cierpi na zanik pamięci. Wie jednak jedno — był kiedyś człowiekiem, a zwierzęcy łeb zawdzięcza któremuś z czarodziejów. Amnezja staje się dość problematyczna, kiedy chcesz złapać osobę, która przemieniła cię w zwierzęco-ludzką hybrydę.

Kajman wraz z towarzyszka Nikaido postanawia polować na czarodziejów chcąc poznać prawdę na swój temat. Śledztwo sprawia, ze narażają się wielkiemu czarodziejowi Enowi oraz jego dwójce ludzi od mokrej roboty – Shin i Noi. Czarodzieje przedstawieni przez Q Hayashida to nieznane z zachodnich produkcji elfy i tym podobne stworzenia – to ludzie z krwi i kości, brutalni i walczący o dominację nad innymi. Magia w tym uniwersum nie służy potężnym działaniom, jest morderczą bronią napędzającą bieg życia.

Plusem DoroHeDoro są na pewno dobrze skrojeni bohaterowie, których trudno jest nie polubić pomimo ich brutalności. Każda postać jest dokładnie przemyślana zwłaszcza pod kątem psychologicznym. Dzięki temu możemy wczuć się w postaci i zrozumieć ich motywy oraz podjęte decyzje. Drugim ważnym aspektem, co czyni tę produkcję ciekawą jest stworzenie świetnych relacji pomiędzy bohaterami, prostym przykładem jest Shin i Noi.

DoroHeDoro ma niebanalny, zaskakujący, ale nieco mroczny humor. Shinden zazwyczaj jest skierowany to starszej młodzieży i niekiedy poczucie humoru jest „szokujące” dla starszych odbiorców. Jednak trzeba przyznać, że japońskie poczucie humoru jest ciężkie do zrozumienia, ale przy tej produkcji bawiłem się świetnie. I można tutaj jasno powiedzieć, że w DoroHeDoro to zabawa formą i czasami przebijanie ściany pomiędzy widzem, a tym, co się dzieje na ekranie. Mamy też sporo uśmiechów w kierunku popkultury jak między innymi Alicja w Krainie Czarów czy Wolfenstein. To anime jest po prostu soczyste.

Seria ocieka dobrze zrealizowanymi pomysłami, jednak jest jedna rzecz, której można się przyczepić. Styl mangi był bardzo ciężki do przeniesienia na ekran i jego potencjał nie został w pełni wykorzystany przez studio MAPPA. Gdzieś pomiędzy rysunkami technicznymi, modelami, a grafiką komputerową twórcy zagubili dzikość kreski Q Hayashidy. Niemniej jednak udało im się odtworzyć niepokojący chaos tła, groteskę postaci, a przede wszystkim stworzyć spójny świat, w którym żyją bohaterowie.

DoroHeDoro to połączenie akcji, komedii i horroru. Świat magii ukazany w krzywym zwierciadle wciąga, fascynuje, a wręcz hipnotyzuje widza.

Bardzo psychodeliczny opening jest doskonałym wprowadzeniem do głównej fabuły, za to ending jest lekki i zabawny. Obmywa widza z makabrycznych fragmentów animacji, pozostawiając beztroski uśmiech na ustach. Stanowi pewien wykrzyknik przypominający, że całe anime jest nieprzerwaną groteskową zabawą z konwencją świata fantasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *