KULTURA W DŁONI: Istota zła
Zimowe wieczory sprawiają, że coraz chętniej sięgam po książki lub dobre seriale czy filmy. W ostatnim czasie do moich rąk wpadł thriller – „Istota zła” autora Luca D’Andrea. I od razu musze przyznać, że nie jestem jakimś wielkim fanem thrillerów czy książek katastroficznych. Nie moje gusta, ale coś tknęło mnie do przeczytania tej książki i przyznam szczerze, że dawno nie czytałem tak dobrej historii.
Jest to mroczny thriller opierający się na kryminalnych i obyczajowych wątkach. Przede wszystkim od samego początku trzyma w napięciu, a każdy rozdział sprawia, ze coraz intensywniej zaangażowane są zmysły czytelnika do poznawania dalszych losów bohaterów. Nie ma czasu tutaj na postój, żeby przetrawić i przemyśleć, co się właśnie wydarzyło. Akcja jest wartka, nie daje spokoju i wchodzi syndrom „jeszcze jednej kartki”, a to sprawia, że przy tej książce straciłem poczucie czasu. Wydarzenia od samego początku mocno uderzają w czytelnika, a co za tym idzie coraz bardziej chce się poznać intrygujące losy bohaterów. Chce się wiedzieć, jakie nieoczekiwane zdarzenia jeszcze dojdą, dlaczego trzeba ponieść ofiarę, kto będzie ofiarą i kto jest tym złym.
„Istota zła” ma naprawdę potężną moc przyciągania uwagi i zainteresowania czytelnika. Narracją, jaką narzuca Luca D’Andrea jest wciągająca i tak jak wspomniałem kilka zdań wcześniej całą akcja jest wartka. Autor również świetnie rozpracował bohaterów na szczeblu relacji międzyludzkich, a także stworzył ciekawe psychologiczne profile postaci. Nie spodziewałem się w tego typu książce, gdzie jednym z motywów jest katastrofa, że doznam w narzuconej narracji szczypty mistycyzmu. Opowieść jest tajemnicza, mroczna, panuje aura niepewności i grozy. To wszystko sprawia, że ta powieść jest niesamowicie wciągająca.
Historia opowiada o Jeremiaszu Salinferze, który wraz z rodziną przeprowadza się z Nowego Yorku do Siebenhoch, małej wioski w górach Południowego Tyrolu. Jako filmowiec wpada na pomysł nakręcenia filmu dokumentalnego o ratownikach górskich. Chce pokazać, przed jakimi wyzwaniami stają ratownicy podczas codziennej służby. Los chciał, że podczas kręcenia jednej akcji ratunkowej ginie cała załoga, a on jedyny cudem unika śmierci. Te tragiczne wydarzenie sprawia, że odzywają się stare demony. Cierpi na ataki paniki, a w czasie przedłożonego pobytu w Dolomitach natrafia na mrożącą krew w żyłach kryminalną zagadkę z przeszłości – morderstwa trzech młodych osób w pobliskim wąwozie Bletterbach. Próba odkrycia prawdy sprawia, że rusza lawina ciekawych wydarzeń…
Na zimowe wieczory gorąco polecam tę książkę, zwłaszcza dla fanów mrocznych historii. Niesamowicie satysfakcjonująca propozycja czytelnicza, w której wszystko zostało przemyślane, wyważone i przedstawione w sposób niepozwalający na oderwanie się od porywającej przygody z solidnym dreszczykiem.