#OPINIA: Niedziółka grabarzem kętrzyńskiej komunikacji??? Część III

6
WAŻNE TEMATY (44)

Ekonomia według Niedziółki i fantasmagorie Wróbla

Forsowaniu elektromobilności w Kętrzynie, od samego początku towarzyszy rozbudowana oprawa medialna. Problem w tym, że przekaz  bazuje na powszechnych mitach lub błędnych wyobrażeniach władz miasta na temat elektromobilności.

Nie jest prawdą, że elektromobilność jest nieunikniona i obowiązkowa. W miastach do 50 tys. mieszkańców nie ma takiego wymogu. Co więcej, nawet tam gdzie jest taki ustawowy obowiązek, Ustawodawca przewidział możliwość odstąpienia od wdrażania elektromobilności po wykonaniu analizy wykazującej nieopłacalność przedsięwzięcia.  

Kolejnym powtarzanym w debacie mitem, jest ekologia. Otóż elektromobilność w Polsce nie jest przyjazna dla środowiska. Raport Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej porównuje emisję tlenków azotu. Dla autobusów spalinowych zasilanych olejem napędowym sięga ona blisko 400 mg/kWg, dla pojazdów spalinowych zasilanych gazem ziemnym 250 mg/kWh, zaś dla autobusów elektrycznych przekracza 900 mg/kWh !  Tak niekorzystny wynik wiąże się z wytwarzaniem energii w elektrowniach cieplnych, zwłaszcza spalających węgiel. Pojazdy elektryczne mają sens – choćby w centrach największych miast oraz w miejscowościach uzdrowiskowych, zwłaszcza położonych w kotlinach i dolinach górskich – a przez to szczególnie narażonych na smog – jak Zermatt w Szwajcarii czy polska Krynica Zdrój,  ale w pozostałych przypadkach elektrobusy nie znajdują zastosowania, a ich wkład w ekologię jest wręcz ujemny.

Jako manipulację lub wykwit niewiedzy odbieram natomiast całą narrację władz Kętrzyna dotyczącą kosztów. Wielokrotnie podkreślano, że autobusy elektryczne chociaż dwukrotnie droższe, będą tańsze w zakupie niż spalinowe, bo zostaną pozyskane przy współfinansowaniu zewnętrznym. Szkoda tylko, że stawiający takie tezy nie dodają, że tańsze od autobusów spalinowych kupowanych bez współfinansowania. Tymczasem zakup taboru spalinowego również może być współfinansowany. 

Jeszcze gorzej wypada zestawienie kosztów eksploatacji. Według prezesa Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie, w przeliczeniu na cały okres eksploatacji autobusu przy przebiegu 800 tys. km, całkowity koszt jego eksploatacji i serwisu wynosi: w przypadku oleju napędowego 4,2 mln zł, gazowego 3,95 mln zł, ale elektrycznego już 5,5 mln złotych. Krótko mówiąc za cenę eksploatacji „elektryka” możemy pozwolić sobie na eksploatowanie autobusu spalinowego w takim samym zakresie i dodatkowo dostać gratis kolejny, nowy autobus spalinowy! 

Zakup pojazdów stanowi jednak tylko jeden z elementów procesu inwestycyjnego. Kwotę którą przedstawiał Niedziółka należałoby powiększyć o koszt wymiany akumulatorów w okresie eksploatacji za cenę jednostkową rzędu pół miliona  złotych. Po przemnożeniu przez liczbę  autobusów mamy kwotę  2 mln. złotych – czyli równowartość około dwóch fabrycznie nowych autobusów spalinowych, spełniających najwyższą normę emisji spalin Euro 6. Wobec złożoności aspektu elektromobilności, proces inwestycyjny musi być poprzedzony opracowaniem koncepcji systemu zarządzania. Czy burmistrz miasta dysponuje takim, rzetelnie wykonanym opracowaniem? W świetle przedstawionych argumentów – szczerze wątpię. 

Burmistrz Niedziółka w kontekście  przedstawianego projektu najwyraźniej zignorował fakty – jak choćby ten, że koszt liczymy jako łączny koszt zakupu, nakładów inwestycyjnych – w tym napraw i wymiany akumulatorów – oraz wydatków eksploatacyjnych jak koszt paliwa, płynów eksploatacyjnych czy energii elektrycznej. To wszystko ujmujemy w skali zakładanego czasu eksploatacji (dla autobusu miejskiego 20 lat), lub najlepiej – w skali resursu eksploatacyjnego mierzonego przebiegiem do czasu kasacji i likwidacji pojazdu (najczęściej 0,8 – 1,2 mln. km.). W takim ujęciu najtańszym w eksploatacji znowu okazuje się autobus spalinowy. Proporcje te będą jeszcze bardziej niekorzystne dla taboru elektrycznego, gdy uwzględnimy ceny energii elektrycznej – nawet te czasowo zamrożone.  

Zastanawiam się, czy w Kętrzynie zarządzanym przez Niedziółkę działają jeszcze prawa fizyki, bo prawa ekonomii  najwyraźniej już nie. Ale to nie wszystkie składowe tej autobusowej jazdy bez trzymanki. Komunikacja  ma być bowiem utrzymywana wyłącznie z podatków. Ten mechanizm ma sens jedynie w niewielkich miastach (np. Lidzbark Warmiński), gdzie z usługi korzystają niemal wyłącznie osoby zwolnione z opłat i utrzymywanie systemu biletowego wynosiłoby więcej niż wpływy z tytułu sprzedaży biletów. Natomiast w każdym innym przypadku rezygnacja z biletów to utrata części wpływów. Niemal wszędzie komunikacja bezbiletowa staje się komunikacją socjalną z ograniczoną podażą usługi. Krótko mówiąc bezbiletowa komunikacja miejska, to usługa socjalna o bardzo niskim standardzie i z rzadko realizowanymi kursami, z której korzystają jedynie osoby i tak zwolnione z opłat, zaś pasażerowie aktywni zawodowo wybierają alternatywne, dogodniejsze środki transportu. Darmowa komunikacja to chwytliwe i populistyczne hasło, a w praktyce – problemy. W skrajnych przypadkach jest tak źle jak choćby w Szczecinku, gdzie mieszkańcy domagają się przywrócenia opłat i normalnego standardu. Czy więc Niedziółka po raz kolejny będzie grabarzem kętrzyńskiej komunikacji publicznej i transport miejski po okresie trwałości projektu podzieli los „PKS-u”? 

Według Niedziółki, autobusy elektryczne zużywające coraz droższą energię  będą jednak opłacalne. Mimo że z całego kraju, z miast które nieroztropnie weszły w elektromobilność dochodzą sygnały, iż pojazdy elektryczne w 2023 roku staną w zajezdniach z uwagi na rosnące koszty, w Kętrzynie opłaci się nawet zrezygnować z biletów (!) Czy więc świat zwariował, a ekonomia według Niedziółki zasługuje na Nobla? A może Kętrzynianie już dziś powinni pomóc burmistrzowi w naprawie finansów komunikacji miejskiej i przestać kasować bilety – skoro bez biletów komunikacja jest tańsza? Będą przecież oszczędności na druku biletów… Proszę mi wybaczyć tę sarkastyczną konstatację, ale tu inaczej już się nie da. Całości dopełniają wypowiedzi wiceburmistrza Wróbla. Według wiceburmistrza, autobusy mają kursować z  większą częstotliwością  aby komunikacja nie pełniła funkcji usługi socjalnej ( jakbym siebie czytał). Z kolei same  pojazdy mają w skali dnia pokonywać  dystans cztery razy większy niż obecnie.

 Zatem według wiceburmistrza Wróbla, wóz który dziś wykonuje kursówkę liczącą powiedzmy około 120 km, miałby przejechać po mieście w ciągu dnia blisko pół tysiąca kilometrów??? Nawet w dużych miastach dzienna praca eksploatacyjna pojazdu kształtuje się na poziomie 300 km, a transport działa tam od godziny 4 rano do północy. Panie burmistrzu, doby zabraknie na te jazdy, a należy przecież pamiętać o doładowaniach, których pojazdy spalinowe nie wymagają. Dlatego tabor elektryczny zatrudnia się na liniach z niskimi prędkościami eksploatacyjnymi. Tymczasem  rozkłady jazdy w Kętrzynie są wyśrubowane do poziomu dalekiego od profesjonalizmu. Na trasie obowiązują czasy które ciężko utrzymać nawet samochodem osobowym, a na pętlach nie ma marginesów wyrównawczych buforujących te systemowe opóźnienia. Na dzień dzisiejszy, żeby właściwie realizować choćby tylko ten rachityczny rozkład jazdy który obecnie obowiązuje, potrzeba przy pełnym uruchomieniu i trakcji spalinowej – przynajmniej 7 autobusów  operacyjnych. Wiceburmistrz mówi 4 elektryczne. Byłbym zapomniał: burmistrz Niedziółka do kompletu proponuje ograniczenie do 40 km/h w całym mieście…  Panie Wróbel, z całym szacunkiem, ale  Pańskie twierdzenia w tym obszarze odbieram jako zwykłe fantasmagorie laika.  

Pan M.

6 thoughts on “#OPINIA: Niedziółka grabarzem kętrzyńskiej komunikacji??? Część III

  1. …czego dowodzi sam laik dbający o lajki, niezły erudyta kompilujący fakty i fejki w okrągłe zdania zgodne z ogólną nagonką krajowych i światowych eko-durniów, którzy są nieświadomymi akwizytorami bezwzględnych globalnych biznesów finansowo-przemysłowych.
    Dodałbym coś do dyskusji nad naszym transportem miejskim… ale mniej publicznie, może później. Na teraz tylko, nie tytułowałbym problemu nazwiskiem Niedziółki – panie Redaktorze i panie M – on tu jak królowa angielska : ), wokół niego liczni przyboczni lansują nieskończone dobra dla poddanych a on godnie firmuje.

    1. Wprost przeciwnie – problem należy łączyć bez wyjątku ze wszystkimi osobami, które na przestrzeni ostatnich dwóch dekad przyczyniły się do jego zaistnienia. Spektrum jest dosyć szerokie – od ludzi którzy wskutek swojej niewiedzy traktowali lokalny transport publiczny jako kłopotliwy spadek po epoce wielkoprzemysłowej i zbędny balast dla budżetu, poprzez skrajnych ignorantów intencjonalnie lub nie wygaszających popyt i hodujących problemy komunikacyjne oraz społeczne które teraz trawią miasto (i znowu brak pomysłu na ich rozwiązanie), po wszystkich tych którzy na komunikacji chcą ugrać swoje interesy – choćby polityczne. Ale nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie parasol polityczny. Firmowanie złych rozwiązań – czytaj przyzwolenie na ich realizację – w moim przekonaniu nie zwalnia z odpowiedzialności, a wręcz czyni odpowiedzialnymi wszystkich firmujących oraz podnoszących ochoczo ręce za złymi i szkodliwymi rozwiązaniami. Ponieważ od lat działając w interesie publicznym zabiegam o najlepsze rozwiązania dla kętrzyńskiego transportu, czuję się uprawnionym do punktowania wszystkich tych którzy z sobie wiadomych przyczyn prowadzą kętrzyńską komunikację w przeciwnym kierunku – co czynię w niniejszej serii artykułów.

  2. a ja sie pytam, jakim prawem ksiazek za pieniadze spoldzielcow , robi ze spoldzielców jeleni???? spoldzielcy go odwolali, i te pania, jak i cala te niemą rade nadzorcza. jakim prawem ten ksiazek nas spoldzielców lekcewazy i za nasze pieniadze przedluza sobie, tej pani, tej radzie i swoim kolesiom kadencje????? ktos umie mi odpowiedziec, bo moj prosty umysł , to pojec tego nie moze.

  3. kiedy te wybory??? zeby jak najszybciej odebrac im te władze!!!!! wladza w ich rekach, to , stracony bezpowrotnie czas!!! !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *