#OPINIE: Wypadek, wypadek… i już po… – Magna Masuria

Kolejny, groźny i niestety śmiertelny wypadek jaki miał miejsce na ulicach Kętrzyna, zelektryzował opinię publiczną. Słusznie, bo gdy ginie człowiek, nie można pozostać na to obojętnym. Z czasem jednak poruszenie społeczne wyciszy się – ktoś powie to przecież naturalne i nieuniknione jak same wypadki drogowe… Czyżby?

W opinii publicznej funkcjonuje przeświadczenie, że ten kolejny tragiczny w skutkach wypadek,  to klasyczne zdarzenie losowe, na które nie ma się wpływu. Można apelować o ostrożną jazdę – co robi niemal zawsze w takich przypadkach Policja, a gdy jest się kętrzyńskim samorządowcem, można nawet wyrazić ubolewanie, ale…  wszystko co przed „ale” nie ma kompletnie znaczenia, bo taką narrację budują w moim odbiorze ludzie, którzy nie potrafią lub nie chcą zmierzyć się z problemem – kętrzyńscy samorządowcy. Napiszę to wprost – do zasadniczej części kętrzyńskich wypadków i kolizji przyczynia się infrastruktura i organizacja ruchu. Niestety chodzi przede wszystkim o nowe obiekty, które od 2013 roku konsekwentnie nazywam bublami. 

Gdy prognozowałem, że na nowym Rondzie Dmowskiego będzie dochodziło do kolizji, kętrzyńscy samorządowcy – w tym radni – bez jakichkolwiek kwalifikacji i podstaw do kwestionowania mojej diagnozy, aż do czasu otwarcia tego bubla drogowego uważali, że wszystko będzie correct. No i nie jest do chwili obecnej.  Miejcie Państwo  świadomość, że to przez Wasz brak zaangażowania i reakcji o którą apelowałem wówczas, dziś Kętrzynianie tracą  swój czas, pieniądze, a co gorsza – często i zdrowie, lub życie. Tak było choćby na Limanowskiego, gdzie ponad wszelką wątpliwość do szybkiej jazdy sprowokowała zła i krytykowana przeze mnie organizacja ruchu na całym ciągu wyremontowanej Limanowskiego – od ronda Dmowskiego, włącznie z Placem Słowiańskim. I znowu brak reakcji. 

Problemy dotyczace przyszłej Alei Pileckiego jeszcze przed jej uruchomieniem, zostały również publicznie przedstawione głosem jednego z Radnych miejskich – niestety w czasie dyskusji w KTK wręcz zakrzyczane przez adwersarza „argumentem”, że lepszymi ekspertami są… mieszkańcy pobliskiego Osiedla Sikorskiego. Bardzo niebezpieczną sytuację stworzono wykonując w duchu populizmu dodatkowe przejście przed Rondem Kombatantów. Oby i tam nie doszło do kolejnej tragedii. 

Czy w tej sytuacji za wypadki można winić tylko użytkowników dróg? W moim przekonaniu nie. Infrastruktura komunikacyjna powinna być zaprojektowana i wykonana w taki sposób, aby kreować określony sposób zachowań uczestników ruchu. Elementem uzupełniającym powinna być bezpieczna organizacja ruchu. Gdyby na Placu Słowiańskim było tzw. łamane pierwszeństwo dla ulicy Krótkiej ze znakiem A7 dla jadących prosto z Traugutta w Limanowskiego i znakiem „stop” dla wyjeżdżających z Limanowskiego w kierunku powrotnym, skończyłaby się jazda z nadmierną prędkością na wprost i poprawiło bezpieczeństwo pieszych na przejściu przy „Biedronce”, zwłaszcza, że zmiana geometrii na Placu Słowiańskim, przy takiej strukturze  rodzajowej ruchu wręcz woła o korektę organizacji. Ale czy można wymagać takiej kreatywności od starosty skoro przez cztery lata nie wypełnił nawet we właściwy sposób swojego obowiązku na podległych mu drogach? A wypadek na Pileckiego? Nie byłoby go, gdyby PiS „mając” przez tyle lat powiat i tworząc koalicję z Niedziółką, wdrożył koncepcję organizacji ruchu którą przedstawiłem radnemu Rypinie na spotkaniu w Warszawie kilka lat temu. Najwyraźniej jednak, dla polityków i samorządowców kętrzyńskich sprawujących władzę od 2018 roku, były ważniejsze sprawy niż poprawa bezpieczeństwa mieszkańców.

PM. (Pan M)

10 thoughts on “#OPINIE: Wypadek, wypadek… i już po…

  1. Żeby wydać Opinię trzeba mieć wiedzę ale nie tylko teoretyczną ale taką którą weryfikuje
    ulica. Patrz grzeje auto,może i nie za szybko,ale robi przyspieszenie wiesz wtedy co się w
    powietrzu dzieje.To tak jakby w sytuacjach kiedy Rosjanin do ciebie wali z Katiuszy musisz hyżo
    ruszyć,ale w mieście gdzie spokój i cisza słychać jak buchaj ryczy. To jest jeszcze do zaakceptowania
    ale jak widzisz w oknie twarz pasażera,który przechodniów obserwuje z uśmiechem na twarzy
    to wiesz co czujesz.O fonttanie wód z pod kół samochodu nie wspominam bo jestem mokry
    i brudny jak świnia.

  2. … jako przyczynę większości wypadków znawcy tematu – policja – najczęściej podaje „niedostosowanie prędkości do warunków” lub „nadmierne przekroczenie prędkości” w ostateczności, że „badane są przyczyny dla których..”. oczywiście nawierzchnie też nie są bez winy… czyli stricte sama ul. Pileckiego nie zabija…
    … jechałem po raz kolejny do Giżycka i proponuję nazwać tą drogę imionami: ” Księcia Wymiotka i Księżniczki Żygulindy”… pasażerowie po porostu byli zieleni – i w tym konkretnym przypadku możemy rozmawiać o przełożeniu jakości nawierzchni na bezpieczeństwo… a swoją drogą, to pewien Zbychu obiecał nam na cito tą drogę…

    1. PS.
      Droga do Giżycka miałaby już dawno nową nawierzchnię, gdyby wykonano remont odtworzeniowy jaki rekomendowałem. Niestety radni miejscy poparli lansowaną przez ZDW przebudowę na którą nie ma środków, wobec czego jest jak jest.

  3. – i nic nie poradzisz
    przyjacielu mój
    póki na tronie
    siedzi … … …
    dajmy spokój tym na lokalnych zydelkach, cała prowincjonalna Polska ma ten problem
    problem siedzi na tysiącach „tronów” w derekcjach gównych dróg i ałtostrad
    na tysiącach skoligaconych tronów „profesjonalnych” projektantów i „sprawdzonych” wykonawców
    ich cel to aby było dużo do przerobu – ich zasada: inwestycja musi kosztować…
    a niespełniona rola inwestycji?, a jakieś błędy?… zawsze te same „nieprzewidziane” – wtedy dziala druga zasada: trzeba rozbudować, postawić znaki, budżet płaci – jest zabawa, no i wina spada na przeżywających „swoje” inwestycje lokalnych decydentów… Hm… zaraz, zaraz ale nasi lokalni gwiazdorzy polityki zatrudniają inżynierów drogowców, mostowców… więc, po dziełach sądząc – mamy albo zdrajców albo nieuków na etatach

    1. Zasada prywatyzacji zysków i uspołeczniania kosztów jest wprost jednym z filarów systemu społeczno ekonomicznego zwanego kapitalizmem inkluzywnym. Wbrew narracji nie jest to kapitalizm interesariuszy. To sposób na utrzymanie dochodów sektorów kontrolowanych przez duży kapitał w okresie postkapitalistycznej recesji. W tym modelu samorządy lub rządy zadłużają się, by następnie wytransferować środki na wydatki infrastrukturalne zwane inwestycjami. Sektor publiczny oczywiście ubożeje, skutkiem czego ogranicza się dostęp do usług publicznych. To ten mechanizm rodzi sytuacje typu kupiliśmy nowe autobusy, więc teraz musimy ograniczać rozkład jazdy, albo wręcz: musimy zrezygnować z iluś usług publicznych, żeby utrzymać poziom inwestycji. I wcale nie chodzi tu jak u Keynes’a o utrzymanie poziomu życia społeczeństwa, ale o przejęcie jego środków (publicznych, a wskutek polityki fiskalnej i prywatnych) i alokację ich na rzecz kapitału korporacyjnego lub lokalnych oligarchii. Nie od dziś wyrażam swoją dezaprobatę dla takiego kierunku zmian, który dziś już dawno przestał być hipotezą, a stał się doktryną dyskutowaną na międzynarodowych forach ekonomicznych i popularyzowaną przez poważne tytuły. Martwi że na poziomie lokalnym, ludzie którzy powtarzają wprowadzone przeze mnie do obiegu medialnego hasła – jak bubel czy pseudoinwestycje, zauważyli w nich tylko potencjał do politycznego lansu – bez zdaje się rozumienia istoty problemu. Ale zostawmy wielką politykę i czwartą rewolucję przemysłową. Problem który opisałem w kontekście tragicznego wypadku na Pileckiego, wynika z faktycznego lekceważenia zagrożeń bezpieczeństwa ruchu drogowego wobec niedostrzegania tychże przez osoby decyzyjne. O ile mogę jeszcze zrozumieć, że na politycznych synekurach siedzą dyletanci, to już brak właściwego działania na poziomie instytucji pokazuje jakość kadr. Tak jak za wypadki spowodowane złym stanem infrastruktury odpowiada zarządca, a za złą organizację ruchu – organizator, tak za klepanie bubli winić należy kadry zamawiającego, które nie dokonują właściwej oceny merytorycznej oferowanego przez wykonawcę projektu czy usługi.

    1. Również proponuję. Na początek zapoznać się z artykułem „Nowe ronda niebezpieczne i trudne” który ukazał się 7-8 lat temu na łamach Tygodnika Kętrzyńskiego. Po drugie uwzględnić fakt, że wskutek wadliwości infrastruktury i organizacji ruchu, zdezorientowani kierowcy nie mając pewności kto zawinił, odstępują od wzywania Policji w obawie przed nałożeniem mandatu za niebezpieczną jazdę – to taki fortel do uderzenia w użytkownika, gdy ukarany powinien zostać organizator. Na Pileckiego również dochodzi do niebezpiecznych sytuacji – w tym wielu pozostających poza oficjalnymi statystykami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *